Gdy KM jeszcze nie był sławny, ani porwany misją zbawiania, miał „job” – nauczanie.
Jak nauczał? Fatalnie. Albowiem zdążył być porwany przez sławę i misję, jakby nie była słuszną (choć to też nie jest pewne). Wszystko nie ważne – liczy się misja, kto nie z nami, ten przeciw nam. A reszta – kopa w kanał.
Więc, ów „job” pieprzył. I dlatego mu nie ufam, bo jak ktoś ma „job”, to ma psi obowiązek ją wykonywać. Też [dlatego], bo jestem ofiarą tego spieprzenia, bo obowiązek był niewykonywany, tylko oddany na pohybel większemu celowi, metodą pieprzenia.
I zastanowiło mnie to. Tyle pięknych cech pokolenia styropianu (szczególnie tej jego części, która ostatnio dopłynęła do władzy) znamy z artykułów i przemówień – jak pięknie cierpieli, jak nieustraszenie cierpieli, jak cierpiąco cierpieli – ale nie przypominam sobie, by mówiono często o nich jako o wartościowych i oddanych swojej pracy specjalistach.
Jestem przekonany, że Lech Wałęsa był dobrym elektrykiem; gdyby nie był, za niekompetencję wylano by go z pracy. Ale czy ktoś słyszał już, by uczelniani wykładowcy, bracia Kaczyńscy byli porywającymi prawnikami, prawdziwymi humanistami? Bo o bublach prawnych Lecha już trochę czytałem. A jak tam z osiągnięciami fachowymi pana Witolda Waszczykowskiego? Pani Beaty Szydło? Pani Beaty Kempy? Całego towarzystwa kłębiącego się przy podnóżku posła Kaczyńskiego? Tak, o doktoratach, zdobytych głosach, pozycjach w rządzie wiem, Wikipedia zdaje relację. Ale co byli oni warci jako fachowcy?
Oczywiście to nie jest sugestia, że przebili się do góry mniej kompetentni, którzy zasłynęli z gadania, obietnic, a nie z dokonań zawodowych. Powtarzam, wcale tego nie sugeruję.
Jeszcze raz mówię: coś takiego nawet nie przyszło mi do głowy.
Ponieważ chyba nic (sensownego) do powiedzenia nie mam w temacie dokonań polityków rządzących obecnie to tylko zaznaczę z obowiązku, że rządy wykształconych przywódców (niejednokrotnie z dorobkiem) też potrafią być burzliwe. Taki Dr. Radovan Karadjic, np, to psychiatra z doktoratem a i płodny poeta do tego.
Albo światli wychowankowie wydziału filozoficznego Sorbony, którzy objęli w pamiętnym roku 1975 rządy w Demokratycznej Kampuczy.
Ja ze swojej strony pragnąłbym w związku z tym poinformować, że przestępcza organizacja pod nazwą Amazon zaczęła prowadzić sprzedaż nienapisanych jeszcze książek Zygmunta Baumana.
https://www.amazon.co.uk/Retrotopia-Zygmunt-Bauman/dp/1509515313
Ta jest chyba tylko niedopisana. Niedlugo ksiazki beda publikowane przez crowdfunding – jesli kupicie to napisze.
lisek, na takie pisanie ja się piszę.
telemach,ależ nie chodzi o tytuły czy rozprawy, które napisali Radovan Karadjic czy Khieu Samphan ale o taką zwykłą, codzienną pracę w swoim otoczeniu, w swoim zawodzie. I jak widzę z Wikipedii, pierwszy z tych panów ma poważne plamy w życiorysie w tej kwestii (his poetry notwithstanding). Tytułem to nawet Andrzej Duda może się szczycić (co więcej, zaszczytem nauczania nie byle gdzie, ale w samym Nowym Tomyślu). I gdy wspomniałem Lecha Wałęsę, miałem właśnie nadzieję, że nie będę podejrzany o stawianie nadmiaru żetonów na kwadracie „wykształcenie”.
Owszem, takim ludziom jak Aleksander Labuda czy Karol Modzelewski na pewno nie zaszkodziło ono w zdobywaniu szacunku otoczenia, ale z pewnością znasz ludzi, których ku polityce pchnęło szanujące ich środowisko, a nie żądza władzy, tytuły i stanowiska.
Kłopot w tym, że teksty pisane później skłonne są albo dorabiać prześliczną przeszłość politykom z powodzeniem w polityce, albo zupełnie ową przeszłość pomijać, więc nie wiemy wiele o dorobku i pozostaje tylko zapis partyjnej kariery.
Na marginesie, widzę że wydawca/sprzedawca trochę tutaj działa bezrozumnie. Bo przecież najpierw wydaje się książkę w twardej okładce (hardcover), żeby sprzedać ją tym wszystkim, którzy (z różnych względów) muszą ją kupić. Dopiero potem, jak już sprzedaż wydania hardcover spada asymptotycznie do zera, wydaje się miękką okładkę (paperback). Ale przecież nie obie od razu?!
Swoją drogą, uzyskałem przez ostatnie kilka miesięcy pewien wgląd w niektóre działania owej organizacji przestępczej zwanej Amazonem, a to za sprawą wynajęcia przez nią sąsiedniego, a zbankrutowanego lokalu na hotel pracowniczy (menadżerski?). Panowie pracownicy dostali takiej (nomen-omen) melodii do imprezowania, że od kilku tygodni dzieje się tam impreza nieustanna, a że wieczorami głos się niesie, eksponowani jesteśmy przed snem na pełen repertuar pieśni biesiadnych. Należy tu lojalnie dodać, że wokaliza odbywa się w trybie analogowym (co najwyżej w akompaniamencie gitary) i unplugged. Ostatnio druga organizacja przestępcza (Google) pomagała mi ustalić, jaka pieśń charakteryzuje się refrenem zawierającym słowa fajduli, fajduli.
W dygresji od dygresji (a może to się już nazywa dywagacją?) zastanowiłem się nad genezą nazwy Amazon. I to zastanowienie cofnęło mnie do prehistorii internetu, do czasów, w których google (i inne wyszukiwarki) nie miały jeszcze algorytmów pozycjonowania wyników wyszukiwań i wypluwały je alfabetycznie. I taka firma na Z, albo nawet na K mogła się nie załapać na pierwszy ekran. A na A – zawsze.
„Jestem przekonany, że Lech Wałęsa był dobrym elektrykiem; gdyby nie był, za niekompetencję wylano by go z pracy.”
Widzę, że jesteś człowiekiem wielkiej wiary. Lub nieźle oderwanym od rzeczywistości. Zastąp „był dobrym” przez „nie był złym” i będzie bliżej prawdy, choć też niekoniecznie.
Oczywiście chodzi mi ogólnie, nie o ten konkretny przypadek, bo nawet teraz pracują… delikatnie mówiąc niezbyt kompetentni ludzie, a z opowiadań wiem, że wtedy pracę miał każdy, a bezrobocia nie było.
Andsol, nie wiem jak Ty, ale ja – słysząc takie zdania – zastanawiam się czy nie czas umierać
A czym to („z opowiadań wiem, że wtedy pracę miał każdy, a bezrobocia nie było”) się różni od „Aurea prima sata est aetas, quae vindice nullo / sponte sua, sine lege fidem rectumque colebat.”? Chyba tylko brakiem metrum…
Nie tylko pracę miał każdy, ale także płacę i premię, a towarów w sklepach była taka masa i tak tanio, że ludność samorzutnie w kolejkach stawała, by brać co popadnie, choć wszystko już miała.
No ale przecież każdy widział jak się pracowało w peerelu, tylko o to chodziło roziemu. A nie o gloryfikację złotego wieku.
kwik: utkwiła mi w pamięci historyjka znacznie ode mnie starszego przyjaciela, że jako zaopatrzeniowiec w Dolmelu kiedyś dla żartu na ekspediowanym do innego miasta wagonie z częściami komuś do czegoś potrzebnymi wypisał kredą swoje imię, nazwisko i adres. Po niecałym miesiącu przyszedł z owej miejscowości od nieznanego nadawcy przekaz pocztowy na nie gigantyczną, ale znaczącą dlań sumę. Co oczywiście jest świetnym symbolem jak wtedy władze organizowały pracę w swoich własnych zakładach – ale nie mówi niczego, zupełnie niczego, o jego codziennie obolałych plecach, które po powrocie do domu układał na łóżku, by móc zebrać energię na ruszanie się później.
kollego kwiku, „jumping to conclusions” wciąż nie jest dyscypliną olimpijską. Właśnie o to chodzi, że nie każdy widział. Powiem więcej z demograficznego rozkładu wynika że ci, którzy nie widzieli (ale może jeszcze zobaczą) to już większość.
Jak do tego doszedłem: od 1979 roku zmarło 18 milionów Polaków. Razem z pamięcią o tamtych czasach. Przyjąłem 1979 bo sądzę, że w wieku <9 lat to raczej nikt nie analizuje tego czemu się przygląda.
Jeśli wśród pozostałych uwzględnimy oseski, cudzoziemców, małoletnią dziatwę szkolną, staruszków z demencją i kler bezrefleksyjny w sennsie zakonnicy bosi, siostry zakonne itd. (też trzeba odjąć od całości) to jakby nie liczyć zostanie nam nader starszawa mniejszość, która z własnego doświadczenia (jeszcze) wie jak się pracowało w PRLu.
Skonstatowałem to ze smutkiem. Czego wyrazem był mój wpis. Nikt nie lubi być członkiem wymierającej wspólnoty. Nikt.
Z wartościowaniem tego co (mniej lub bardziej precyzyjnie) wyraził(a) Rozie nie ma to nic wspólnego.
Musiałbym wpierw wiedzieć o co jemu/jej chodzi aby móc ocenić. W przeciwieństwie do Ciebie nie wiem.
Jumping, either to conclusions or not, nie jest uprawiana przeze mnie dyscyplina, ale uwage Roziego zrozumialam tak jak Kwik, z powodu kontekstu: mowa byla o tym ze jesli rzemieslnika nie wyrzucano znaczy ze byl dobry lub przynajmniej nietragiczny, na co Rozie odpowiedzial/a, w moim rozumieniu, ze to nie moze stanowic dowodu/poszlaki w rezimie w ktorym wszyscy pracuja, bo wtedy fakt posiadania pracy nie odroznia marnego rzemieslnika od dobrego . Nadmieniam ze takie rozumienie nasuwa sie z sekwencji wypowiedzi bez wzgledu na ich prawdziwosc.
@lisek
Skąd przychodzimy, kim jesteśmy, dokąd idziemy. (?)
Mam wrażenie że nam się nieporozumienie rozlewa. Andsol, z faktu niewyrzucenia Wałęsy z pracy owego czasu wyciąga wniosek (być może pochopny) dotyczący jakości pracy tegoż jako elektryka wew stoczni im Lenina. Rozie odsądza Andsola od kontaktu z rzeczywistością (co jest zabawne, szczególnie pouczanie Andsola jak wyglądało życie w PRL gdy się samemu zna je z opowiadań.
Fakt, że narrację zaczynają dominować ci którzy „znają z opowiadań” skłania mnie ku nostalgii, czemu dałem wyraz. Andsol odpowiada Rozie z przekąsem sardonicznym.
Babilas sięga do Owidiusza co można zinterpretować różnie, również nieżyczliwie jakby się ktoś uparł. Należałoby wtedy jednak przyjąć, że zareagował w myśl zasady, „huzia, dajcie mnie sztachetę, naszych biją” o co go nie podejrzewam. Kwik wkracza ze swoim korektywem ujmując się za Rozie, co utwierdza liska w przeświadczeniu że Rozie jest poszturchiwana niesprawiedliwie.
Powiem tylko: Kalina Jędrusik i strażak nam się tu robią.
A zamiast, rozszyfrowując telemacha, google’owi kliki nabijać, nabijajcie je mojej witrynie: http://www.andsol.org/wyspa/trzy.html
Telemachu, wszystko sie zgadza, z wyjatkiem wyrazow „ujmuje sie” oraz „niesprawiedliwie”, implikujacych element emocjonalny, podczas gdy mnie chodzilo tylko o sucha tresc.
Dawno temu na studiach medycznych jeden z najinteligentniejszych wykladowcow zaaplikowal studentom polformalny test w ktorym dal im zapis ustnej rozmowy dwoch lekarzy, dyskutujacych polslowkami na temat mozliwej diagnozy pacjenta. Studenci mieli rozszyfrowac jaka hipoteza lub obiekcja stoi za kazda krociutka wypowiedzia. Zrozumienie takiej rozmowy (autentycznie nagranej i spisanej) dowodzilo ze student zna material i rozumie sposob myslenia. Test byl swietny i bardzo ciekawy, ale taki poziom rozumienia jest rzadki.
@ telemach – mnie chodziło że nie ma alternatywnego opisu, doskonale wiadomo jak się pracowało za peerelu i ta pamięć jeszcze długo będzie żywa (mam nadzieję). Ludzie zanim zmarli zdążyli wielokrotnie opowiedzieć dzieciom, zresztą każdy oprócz rodziców miał czwórkę dziadków, ciotki, wujków, zawsze zdarzy się jakiś długowieczny. A najważniejsze że zwykle nie ma dysonansu między tym co się słyszało w rodzinie i widzi np. na filmach Barei. Można (być może) dojść do dowolnie absurdalnych wniosków, np. że władza chciała dobrze a ludzie sabotowali jej wysiłki, ale nikt trzeźwy nie będzie opowiadał o legendarnej pracowitości i uczciwości Polaków za czasów PRL. Wyjąwszy może okres powojennej odbudowy.
Telemachu, jest taka starsza pani, która uważa (i daje temu przekonaniu publiczne świadectwo), że biegam po internecie ze sztachetą w banderii AndSola: on pokazuje, gdzie trzepnąć, a ja biorę zamach i trzepię. W ten sposób i ja jestem spełniony, i AndSola wrogowie pognębieni. Niewielką okolicznością łagodzącą jest to, że jest to osoba od dawna niezbyt harmonijna emocjonalnie. Ale Ty?
W mojej wypowiedzi chodziło o to, że obraz przeszłości ulega w naszej głowie może nie tyle uproszczeniu i idealizacji, co pewnej posteryzacji: giną nam półcienie, zatracają się inne kolory niż podstawowe, kontury grubieją i coraz mniej słów potrzeba nam do jej opisu. Jakby jacyś byli obrażeni, to przecież nie to autor miał na myśli. „Sorki”, jak mawiają obecni czterdziestolatkowie (jak mawiają młodsi, to chyba nie chcę wiedzieć).
Ludzie z ludźmi rozmawiają tłumacząc co mieli na myśli. Po polsku. I ktoś ich słucha.
Poczułem się przez chwilę jak niegdyś.
Chciałem dobrze. Urażonych przepraszam, chociaż to naturalnie ich wina, że źle zrozumieli.
@wszyscy Rozmiar ma znaczenie, więc rozie małą, jednak.
@telemach Ten rozie, nie ta. „odsądza Andsola od kontaktu z rzeczywistością” – tam była alternatywa, jednak.
kwik i lisek zrozumieli moją wypowiedź zgodnie z intencją.
@kwik „nikt trzeźwy nie będzie opowiadał o legendarnej pracowitości i uczciwości Polaków za czasów PRL. Wyjąwszy może okres powojennej odbudowy.” Też nie tak, że nikt za PRL nie był uczciwy czy nikt ciężko nie pracował. Ale podejście do pracy postPRL widać jeszcze w niektórych firmach. Coraz rzadziej, ale nawet dziś da się spotkać.