Nawet z solą są domowe mody. V. mówi, że przez wiele lat używała Lebre (zając), i później przeszła na Cisne (łabądź). W jedzeniu nie odróżniłbym zająca od łabędzia, ale łabądź jest bardziej sypki i biały. I gdy już nauczyłem się kupować Cisne, nastąpiła zmiana: Jasmine marinho. Jak morska, to morska. V. wie co robi, a smak ma bardziej wyrafinowany niż ja.
I ze smutkiem przebiegłem niedawno różne sklepy, a tu ani śladu Jasmine Marinho. Jest wszędzie tylko i wyłącznie Jasmine integral.
Smutny byłem i zraniony w dumie męskiej, że nawet soli morskiej do domu przynieść nie potrafię, ale w jakimś niszowo-solnym sklepie sprzedawca wyjaśnił: „to jest ta sama sól. Ale ministerstwo zabroniło pisać, że morska, bo tu wszystkie są morskie”.
Nie wiem jakie ministerstwo i czy to prawda. Ale to takie głupie, że chyba prawda. I czekam teraz na nowe opakowanie: „sól bezglutenowa”.
Andsolu, to nie po prostu sal jasmine integral lecz sal Atlantis. Tu wytlumaczenie firmy 🙂
https://www.jasminealimentos.com/blog/voce-sabia/sal-refinado-x-sal-marinho/
Na dodatek firma pragnie wyjsc naprzeciw Twoim oczekiwaniom, bo gdy klikniesz w linke ” Sal Jasmine Atlantis” na koncu tego wytlumaczenia, dojdziesz do opisu produktu, zapewniajacego ze jest to sol bezglutenowa 😈
Ja chcę więcej. Chcę, żeby pisano, że jest bezglutenowa. Dopiero wtedy czuję, że to jest sól naukowa.
Więc my do gotowania używamy soli, w której 30% soli (morskiej, jodowanej), zastąpiono chlorkiem potasu, co ma jakoby być zdrowe, a przynajmniej zdrowsze. Jeśli zaś idzie o sól w solniczce, to ileś lat temu kupiliśmy na Naschmarktcie kilogram soli himalajskiej (różowa, grube kryształy), której dotąd nie możemy zużyć. Oprócz tego przywieźliśmy sobie kiedyś z Algarve flor de sal, ale rozdaliśmy wokół jako prezenty.
Zgroza. Znów nie zrozumiałem o co chodzi.
Chyba że chodzi, hm, o sól spożywczą.
To wówczas przepraszam.
Wstyd przyznać, ale tak. Chodzi. Choć czy ta różowa himalajska jest spożywcza – nie wiem. Tylko podziwiałem, nie poznałem językowo.
Wyrafinowane smaki solone. A zdaje się u nas nie tak dawno skierowano do sprzedaży sól w kolorze jakby szarawym. Podobno z zapasów, które pozostały firmom utrzymującym drogi w stanie bezśnieżnym. Konwulsje klimatyczne odbijają się również na życiu kulinarnym.
Nieco daleko od tematu soli (nb Chesterton kiedys slynnie napisal: „Dlaczego sol ma cierpiec?” (Napoleon z Notting Hill)):
Na temat wahhabizmu i jego ponurej roli na Bliskim Wschodzie i gdzie indziej:
http://www.nytimes.com/2016/09/14/opinion/mohammad-javad-zarif-let-us-rid-the-world-of-wahhabism.html
Dopiero jak sie przeczyta kto jest autorem, przypomina sie cokolwiek powiedzenie o przebraniu sie w komze i dzwonieniu na mszy, ale w sumie trudno sie nie zgodzic.
Obiecuję doczytać o wahabitach, ale zanim to nastąpi nie mogłem się powstrzymać od podzielenia się wierszykiem Tuwima:
babilas
Tuwim aktualnie piękny. Krążymy. Kółkujemy.
Przeceniamy tragizm i doniosłość doświadczanej rzeczywistości.
Przed takim Ziemkiewiczem Ziemia nosiła setki Protoziemkiewiczów.
Ani on taki nowy, ani taki ważny.
Pozwoliłem sobie na wymianę „odsskiej” na „odeską” – oczywiście pełen bojaźni, bo jak Sieć każe to musi być prawda, ale tomik Dom mój: cztery ściany wiersza z roku 2000 na stronie 316 ma właśnie tę, bardziej zrozumiałą wersję.
A co do aktualności Tuwima, to rzesze antysemitów pracują na nią.
[edit] Wersja „Z odsskiej czerezwyczajki” wygrywa z „Z odeskiej czerezwyczajki” stosunkiem 475:99. A teraz będzie 475:100.