Zasada oczywistością uderza: „jak nie wiesz co o tym myśleć, przemilcz”. Ale ten wpis przeciwstawia się jej, może w nadziei, że w kłopoczącym mnie temacie ktoś ma już za sobą etap wątpliwości i powie jakie jest słuszne nastawienie.
A może nawet jakie jest jedyne słuszne nastawienie.
Otóż, szukając pochodzenia pewnego używanego, ale dziwnie brzmiącego zwrotu, dotarłem do witryny mającej prawie setkę zgrabnie zredagowanych haseł. Mimo braku ich zacumowania – nie znalazłem dat ani choćby inicjałów twórców, nie mówiąc już o nieczęstym podawaniu źródeł – zachęciły one do poszperania po innych częściach witryny. I tam zaczęły się schody, a co krok, to wątpliwość.
Sekcja „Za free” (domyślam się, że przyimka nie należy czytać zei, a przymiotnika fre-e) ma taką zachętę do czytania:
Można zrozumieć, że tu nie ma opłat, boć wszyscy wiemy, że Krzyżacy byli występni i podstępni, a Polacy nadstępni i przedstępni (z Litwinami i Rusinami sprawy się komplikują), ale narasta ciekawość: a za co trzeba by było płacić?
I już w sekcji Język i gramatyka dowiemy się za drobne 6,15zł jak rozpoznać czasownik wśród innych części mowy. Jeśli mamy trudności z czytaniem, możemy dowiedzieć się tego z pliku dźwiękowego w formacie mp3. Funkcja ekspresywna tekstu wcale nie stoi drożej, a przecież jest skomplikowanieńsza. Sympa, jak mówią w Paryżu (caveat: to jest darmowa wskazówka).
W czym więc moje wątpliwości? Że niby jest coś niewłaściwego w sprzedawaniu macierzystego języka w odcinkach? W całości by było drożej. Więc dobrze, że poszatkowana. Och, nie matka, ona, ale on, język. Przepraszam.
I jeśli pomysł jest głupi, to chłopcy (dziewczyny) nie zarobią, i po ptokach. Zwiną witrynę i zrobią aplikację na Androida z pocztem królów oraz żołnierzy wyklętych. Więc dlaczego się czepiam?
Może z powodu pochodzenia. W zasadzie jestem z peerela i tam (też w zasadzie) wiedza była za darmo. Proszę nie atakować szczegółów a zastanowić się nad dużym obrazkiem. Wprawdzie nierzadko na G+ jakieś Prawdziwe Polaki doradzają mi, żebym tego czy owego się douczył (najlepiej studiując wPotylicę i Flądrę) ale upierałbym się, że z wykształceniem mojego pokolenia nie było najgorzej. To chyba jeszcze dziś jest do sprawdzenia, niech Prawdziwe Polaki wystawią swą Patriotyczną Reprezentację, ja skomponuję inną, spośród moich prawie rówieśników, a potem wylosujemy przedmioty i tematy maturalne no i zobaczymy kto jak wypadnie, a kto jak padnie. Przyrzekam, że w mojej grupie nikt nie będzie chronił się tarczą Alzheimera.
No więc z owego peerela ciągną się za mną niepokoje gdy widzę dziedzinę przemysłu zwaną edukacją. Obiecanki, że opłata za naukę to inwestycja, która niechybnie zwróci się, została kiedyś publicznie skompromitowana, gdy niejaki Steve Jobs mówił na stadionie tysiącom studentów płacących tysiące dolarów rocznie, że nie ma on wykształcenia, które oni zdobędą, a ma pieniądze, których oni z bliska nigdy nie zobaczą.
Wierzę, że wykształcenie może powiększyć szanse na szczęście w większym stopniu niż pieniądze (bo człowiek wykształcony może się chętniej zastanowić co to jest owo szczęście i czemu niby tak za nim latać, a na pieniądzach stoi tylko, że ufamy Bogu), ale jak człowiek wykształcony chce pieniędzy, to co, czeka, że ktoś go doceni i zatrudni, prawda? Czyli można zostać docenionym, wycenionym lub przecenionym przez kogoś, kto ma pieniądze, ale ów ktoś osiągnął je w takim właśnie procesie? Zapytajmy pana Tadeusza Rydzyka czy to wykształcenie pozwala na zatrudnianie wykształconych.
A jeśli widzieć wiedzę o czasownikach jako część kultury, to czy jest coś złego, że ktoś chce w kulturze robić i zarobić? No przecież ja sam zapłaciłem kiedyś chyba 40 zł za Ludzką rzecz, z czego Paweł Potoroczyn dostał może całe 4 zł, i płacę za bilety w kinie i teatrze, więc nie sprzeciwiam się płaceniu za twórczość. Lub za wiedzę o najnowszych odkryciach. Ale płacenie za informację o sprawach powszechnie znanych…
Co prowadzi mnie do kwestii kierowania dzieci w wieku szkolnym na pokaz filmu „Smoleńsk”: jeśli to jest sztuka (np. konkurująca z Lemem, RAF-em czy Sapkowskim), to niech płacą. A jeśli to informacja – prowadzić na darmowe pokazy!
Zróżnicowanie w zasadzie słuszne – jest jednak obawa, że w wielu wypadkach zostanie zastosowana druga interpretacja. Z wielu stron słychać o ekstraulgowych cenach dla rozmaitych grup (np. urzędników magistratu), które mogą być finansowane również z pieniędzy na dokształcanie…