We wstępie do swej książki Wewnętrzni wrogowie demokracji z 2012 roku bułgarsko-francuski myśliciel Tzvetan Todorov wylicza faszystowskie czy faszyzujące partie, które w swojej nazwie szermują wolnością:
holenderska Partij voor de Vrijheid,
austriacka Freiheitliche Partei Österreichs,
włoska Polo delle Libertà (wyborcza przykrywka dla Forza Italia),
niemiecka Die Freiheit (bawarska odmiana Pegidy)
ukraińska Svoboda
i przypomina, że nie takie to nowe, że w końcu XIX wieku Édouard Drumont redagował antysemicką gazetę La libre parole.
Gdy wymieniłeś mojego „ulubieńca” pana Druont skrzywiłem się i chciałem Ci napisać, że „się nie liczy, bo nie ma profilu na facebooku” a co nie ma profilu na FB to nie istnieje.
Jakże można się pomylić!!!
https://www.facebook.com/pages/La-France-juive/105436856157730?fref=ts
Znajdziesz tam arcyciekawy film z YT wrzucony przez jakiegoś nomen omen Kazimierza Gołąba.
Powinien być pokazywany na lekcjach wychowania obywatelskiego (to się teraz chyba nazywa WOS) w Polsce jako wstęp do dyskusji o patriotyzmie. Można by zaprosić paru chłopców z ONRu aby skomentowali w polskim duchu narodowym
Tu jest link do tego fascynującego ciągu argumentacyjnego.
Całość pocieszająca bo zaprzecza tezie że tego rodzaju zidiocenie możliwe jest tylko w naszej pięknej ojczyźnie. Idiotyzm i niegodziwość są zjawiskami uniwersalnymi
Takich pocieszeń to ja widzę rozsianych po świecie – przepraszam za wyrażenie – kupę. Ale to nowinka dla mnie, że de Gaulle założył republikę żydowską. I że Żydzi zalali Francję muzułmanami.
Nieprawdaż? Człowiek całe życie się uczy. Mnie najbardziej wzruszył fakt wyzwolenia francuskich patriotów spod żydowskiego knuta przez dzielnych żołnierzy wehrmachtu i ss w 1940 roku, niestety podstępne, wrogie Francji żydostwo wzięło na tych bohaterach straszny, ba nieludzki odwet.
Żydzi budujący wszędzie meczety i ukrywający swe oblicza pod czadorami i innymi nikabami to tylko „Beigeschmack”.
Pocieszenie nie jest faktycznie niczym niezwykłym ani odosobnionym, ale tak pięknie się przewraca o własne nogi. I pozwala spojrzeć na naszych rodzimych chorych jako na część powszechnego zjawiska. Mnie to buduje. .
I jeszcze drobiazg, ale cudowny: przypadek Mirabeau wskazuje niezbicie na to, że „żyd desygnowany” nie jest polskim wynalazkiem.
Po prawdzie, gdzie się nie rozejrzeć, to widać coś baaaardzo zabawnego. A przecież to też uciekinierka z jej odwiecznej Gdyni.