Czytałem książkę, w której parę zwrotów wydało mi się czy to trudnych do zrozumienia, czy to niełatwych do oddania po polsku, a że mam i polskie wydanie, zerknąłem jak to tłumacz sobie z tym radził. I we wszystkich tych przypadkach byłem pełen uznania dla niego. Nie tylko za znajomość wyrażeń idiomatycznych w obu językach ale i za wyczuje językowe – trochę trudno wyjaśnić co to takiego, ale nie wątpię, że istnieje taki stwór.
I okazało się, że choć Sieć tak pełna jest informacji, o to tym tłumaczu, Tomaszu Bieroniu, nie ma prawie nic. Najwięcej w tym portalu, gdzie stoi ten opis:
Płeć: brak danych
Miejsce urodzenia: brak danych
Oficjalna strona: brak danych
Tematyka: brak danych.
A dobry tłumacz zasługuje na choćby parę słów. Jeśli ktoś z Was zna tego pana, proszę przekazać mu moje wyrazy uznania.
Przy okazji, zobaczyłem, że peruwiański pisarz Sergio Bambaren też został przez niego spolszczony i zdziwiłem się, że pan Bieroń zna tak dobrze i angielski i hiszpański, ale zerknięcie do Wikipedii wyjaśniło, że Bambaren pisze po angielsku. W zasadzie nic tu dziwnego, na przykład Józef Korzeniowski nie tylko pisał, ale i nazywał się po angielsku…
A może jednak Tomasz Bieroń?
http://esensja.pl/esensjopedia/obiekt.html?rodzaj_obiektu=11&idobiektu=275
Tak, masz rację. Dziwne, że na tylu portalach (jak i ja) nieuważnie przeczytano jego nazwisko i uparli się przy zapisie z dodatkowym „d”. Ale ja nie będę wśród nich i już poprawiam „Biedronia” na Bieronia. Dziękuję.
Dobry przykład. Ale jest bardzo dużo równie dobrych. Mały wybór:
https://www.theguardian.com/books/2011/feb/16/dan-vyleta-top-10-books-second-languages
A jak pogrzebać głębiej w tej szufladzie, to naprawdę można się zdziwić:
http://airshipdaily.com/blog/6232014prolific-polyglots-authors-who-wrote-in-their-second-language
Masz rację, można, ale najśmieszniejsze jest to, że choć o wszystkich tych przypadkach wiedziałem (a także o czterech z pierwszego linku), to bez Twojej wskazówki nie umiałbym zgrabnie złożyć ich do tak zwanej kupy, czyli do pliku. Co pokazuje, że głowie daleko jest jeszcze do komputera. Przynajmniej mojej.
Ciekawe, że gdy nie chodzi o pisanie tekstów, a nut, to też jest takich przykładów bez liku. Poczynając od tego Francuza, co pisał mazurki.