Wzrusza genialną prostotą sugestia prezydenta USA: młody człowiek wchodzi z bronią do szkoły i zabija 17 osób, a policjant stoi na zewnątrz i boi się wejść do akcji? No to dla 20% nauczycieli dajmy prawo do noszenia (no, i używania, naturalnie) ukrytej broni w szkole i po problemie. Oczywiście musi być malutka, żeby była ukryta, ale sprytnie wyszarpnięta z ubrania zaskoczy napastnika uzbrojonego jak Rambo i przywróci ład i miłość w szkole.
I widzę dwie dodatkowe korzyści. Przy okazji da się odstrzelić (uzasadnienia się dopracuje później) co przykrzejszych uczniów. A ponadto trzeba będzie rzucić na rynek 700 tys. sztuk nowych broni (20% trzy i półmilionowej rzeszy nauczycieli ma je dostać), więc zostaną stworzone nowe miejsca pracy. Nie mówiąc o pracy na strzelnicach, bo przecież nie każdy nauczyciel będzie sobie strzelnicze talenty rozwijał w domu.
A u nas od wieków lud mówił, że jak w organizmie jest za dużo alkoholu i boli głowa, to trzeba go sobie jeszcze dolać. Czyli klin klinem.
Korekta obywatelska: 700 tysięcy sztuk nowych broni
Poprawione, dziękuję. (Mała różnica, jakieś tam zera).