zmienić coś uda się tylko wtedy, gdy ruszymy na wojnę domową i odwalimy robotę, której rządy wojskowe nie zrobiły zabijając jakieś 30 tys. osób, zaczynając od [byłego prezydenta] Fernando Henrique Cardoso.
Musi to być bardzo głębokie uczucie skoro Bolsonaro powtórzył swoje uwagi w wywiadzie z zeszłego roku, już po drugiej turze wyborów i zastanawiało, że ostrzejsze słowa miał dla FHC niż dla Luli.
Dopisałem do artykułu komentarz, ale i tak od pewnego czasu chciałem zamieścić na blogu te uwagi, więc teraz powielę go tutaj, może są moje wizyty, które nie dotarłyby do komentarza schowanego w oko.press.
—–
Czytelnik może zdziwić się, że obiektem takiej nienawiści jest były prezydent, Fernando Henrique Cardoso – sugestii, że powinien zostać zabity nie doczekał się od Bolsonaro nawet Lula. A przecież w rozsądnej skali politycznej, na której Lula by stał na centro-lewicy (na pewno nie na lewicy, choć tak często w Polsce artykuły przypisują mu prawie komunizujące poglądy) a Bolsonaro na skrajnej prawicy, FHC stałby dużo bliżej Bolsonaro. Owszem, miał wiele ładnie brzmiących przemówień, w których każdy mógł usłyszeć to, co chciał, ale skąd to absurdalne zakwalifikowanie go do przeciwników godnych eliminacji??
W okresie rządu FHC zostało uchwalone prawo przyznające odszkodowania ofiarom dyktatury wojskowej z lat 1964-85. Dzięki temu prawu blisko 40 tysiącom osób przyznano odszkodowania – kilkadziesiąt przypadków mordów politycznych to najbardziej drastyczne przypadki, na ogół chodziło o przeróżne formy prześladowania, od tortur do utraty pracy. W sumie, Komisja Amnestii przyznała w ciągu kilkunastu lat działania odszkodowania sięgające jednego miliarda dolarów . Ale FHC zrobił wiele, by projekt był jak najbardziej ograniczony, przedstawiła go grupa Tortura Nunca Mais (Nigdy Więcej Tortur). Tylko gadał. Kiedyś dał prasie długi wywiad o tym jak cierpiał gdy za rządów Geisela był przez jedną noc w areszcie.
Więc może Bolsonaro nie potrafi mu zapomnieć owego wywiadu. A może sądzi, że prezydent odpowiada za wszelkie prawa uchwalone w czasie prezydentury? Nie wiem. Może pan Duda o tym się od swojego kolegi dowiedział, skoro takie zbliżenie dusz poczuli.
Tak to już jest, że politycy większą nienawiść czują do tych, którzy mogliby im odebrać część elektoratu, niż do tych na najdalszych pozycjach ideologicznych, mających odrębny elektorat…