Miejsce kobiet

Artykuł w Wysokich Obcasach o Aleksandrze Dulkiewicz pociągnął w mojej głowie różne linki związane z karierą i losami różnych kobiet o wielkich talentach – przemknęła w pamięci Iwona, siostra niedawno zmarłego Ryśka Peryta; trzymając się Zielonej Góry myślałem o moich dwóch siostrach mających niebanalne dokonania, o Kasi, która nie mogła dostać się na medycynę w Polsce, więc została cenioną lekarką w Niemczech – ale najostrzej wybiły się na wierzch dwa przypadki.

Joanna była najzdolniejszą osobą na moich nadobowiązkowych lekcjach dla maturzystów i bez wątpienia znalazłaby swoje miejsce w matematyce, gdyby chciała, ale wolała studiować architekturę.

Gdy po wielu, wielu latach spotkałem się z nią na pogawędkach, zszokowały mnie jej opowieści jak przy ocenianiu projektów panowie asystenci z Politechniki zauważali: „no nieźle to porysowali dla pani koledzy, a który to z nich?” no i nie dawali jej piątek, bo wiadomo, jak praca nie jest samodzielna… Nie mieściło mi się w głowie, że mogłem kiedyś znać tych sukinsynów i uważać ich za dobrych pedagogów. Gdybym tam wówczas był, mógł i wiedział, to za takie zagranie gość by wylatywał z uczelni na zbity pysk.

Ale Joanna mówi, że to był standard. Więc jednak nie znałem swojego kraju.

Najgorzej było z Wieśką Surażską. Jedyna ze wspomnianych tu, która już nie żyje. Imponująca osobowość, pracowitość i talent. I prawdę pisze o niej Wikipedia:

W 2004 kandydowała w Warszawie do Parlamentu Europejskiego, a w 2005 do Sejmu RP z ramienia Platformy Obywatelskiej; zmarła dzień przed wyborami we wrześniu 2005.

Ale to tylko część prawdy. Zaproszono ją, by kandydowała. Z jej dokonaniami ciągnęła do góry całą listę. Było naturalne, że miała dostać na niej jedynkę. I to jej obiecano. Gdy zobaczyła na oficjalnej liście, że ją wykorzystano, oszukano, zdradzono – jej nazwisko było na piątej pozycji – jej serce nie wytrzymało.

Przypuszczam, że jej „koledzy” z listy do dziś trzymają się polityki, czort z tym w którym ugrupowaniu. I wątpię, czy kiedykolwiek myśleli o hara-kiri. A powinni.

3 myśli na temat “Miejsce kobiet

  1. Ja pamiętam sytuację sprzed prawie dwóch dekad: szef koleżanki dostał „kopa w górę”, koleżanka była domyślnym następcą. Od jednak szefa-szefów usłyszała: — Jak długo ja żyję, kobieta nie będzie u mnie kierować.
    Szef szefów już nie żyje, ale koleżanka sobie ułożyła życie i karierę w innym kraju…

  2. Byl to standard, za moich czasów studenckich tez.
    Nie wiem, czy o tym kiedys wspominalam, ale jak sie obronilam, to dostalam propozycję asystentury (to byly jeszcze czasy, kiedy nie istnialy studia doktoranckie, i jak ktos chcial „zostac na uczelni” to musial najpierw zalapac sie na posadę asystenta i w jej trakcie pracowac nad doktoratem).
    Zostala owa propozycja sformułowana w tenze sposob: „pani Futrzak, przydalaby sie nam kobieta na katedrze, bo hehehe nie ma kto kawki i herbatki robic na zebraniach”.

    Pracy jako pani od kawki/herbatki nie podjęlam i nie zaluję.

  3. To opowiem jeszcze coś. Tym razem Brazylia, przyjaźnię się z Leną, mądrą i energiczną aktywistką działającą w Movimento Negro Unificado. Przyjaźń niełatwa, bo od czasu do czasu wyskakuje z niej „wy, biali, tego nie rozumiecie”, ale powoli to zanika. Kiedyś (nie pamiętam czym zmotywowany) zauważam, że najtrudniej jest walczyć na dwóch frontach jednocześnie – a ona otwiera się. „Nawet sobie nie wyobrażasz. Mało, że rasizm, to i nasi towarzysze mogą doprowadzić do rozpaczy. Na ostatniej egzekutywie dyskutujemy problemy regionalne, ja reprezentuję cały stan Sao Paulo, przewodniczący ogłasza przerwę i woła: to teraz towarzyszka Lena zrobi nam kawę”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s