Na obrazku mamy pływający w zlewie garnek z mlekiem, które stanie się jogurtem.
Jakie prawo to ilustruje?
A. Prawo symetrii (co jest z lewa, musi być i z prawa).
B. Prawo przechodniości implikacji (pod wpływem implikacji ciepła ciecz przechodzi w inną).
C. Prawo Archimedesa (gdy oddzielone aluminiowym garnkiem, mleko może pływać w wodzie).
C. Prawo Ziobry (w stanie wyższej konieczności wolno gorące otoczenie odizolować i oziębić do zera).
O ile ten garnek pływa (na zdjeciu nie za bardzo to widac, nie widac tez za bardzo, do jakiej głębokości garnka sięga mleko, co jest wazne, bo mleko ma ciężar właściwy zblizony do wody i w zaleznosci od wielkosci garnka i ilosci wlanego doń mleka będzie albo pływac, albo utonie taki garnek).
Tak czy siak, pływa czy stoi na dnie zlewu, to prawo Archimedesa, ale oczywiscie to co w nawiasie w punkcie C jest bzdurne. I teraz pytanie, jaki byl cel ćwiczenia i do czego nawiązujesz, bo ja przynajmniej nie wiem…
I byc moze dlatego nie wiem, żem w testach współczesnych nie tresowana, a w myśleniu i zadawaniu pytań….
Nie, nie wiesz z innej przyczyny: dlatego, że Twoje i moje poczucie humoru rozjeżdżają się w całkiem inne strony. Zapewne dlatego, że jesteś dużo poważniejszą ode mnie osobą.
Poczucie humoru Andsolu to jedyne chyba dobro na Ziemi rozdzielone sprawiedliwie. Nikomu nie brakuje.
Podobnie mawiają o rozsądku, ale zdarza się spotkać osoby przyznające, że mają skłonność do nierozsądnych zachowań. Do deficytu dot. poczucia humoru nie przyzna się nikt.
Co jest śmieszne, bo nie ma czegoś takiego jak uniwersalne poczucie humoru.
Oj, nie ma. Od pierwszych dni w Brazylii rzucało się w oko (a może w ucho), że na moje próby mówienia, gdy niezrozumiałe dla tubylców, były zasadniczo dwa typy reakcji: albo patrzenie bykiem, z odcieniem urazy – albo głośny śmiech, dopełniony oznajmieniem: „nic nie rozumiem co on mówi”. Ta druga reakcja pojawiała się u ludzi ciemnoskórych, ta pierwsza u tzw. białych.
Różne ciekawe rzeczy zauważa się w pierwszych dniach pobytu w nieznanym uprzednio kraju. Nie wydaje się, by kolejna obserwacja ograniczała się do Campinas, SP, gdzie spędziłem pierwsze pół roku. Otóż lud dzielił się na samochodowych i pieszych. Samochodowi byli nachmurzeni i widać było, że albo się kłócą, albo źle oceniają zjawiska spoza samochodu. Piesi chodzili rozbawieni, rozmawiając i gestykulując, jak gdyby wyszli z balu albo szli na bal, choć ich ubiory na to nie wskazywały. I napotykając idących w drugą stronę mówili „tudo bem?” na co odpowiedź brzmiała „tudo bom”. Albo mówili „tudo bom?” a wtedy odpowiedzią było „tudo bem”.
Ano rozjeżdzają się nasze poczucia humoru, w istocie.
Wiele osob polskojęzycznych mowi mi, ze co ja tyle rzeczy biorę na serio.
A z kolei Urugwajczycy odbieraja mnie (czego sie ostatnio dowiedzialam od ludków z pracy, w tym jednej psycholog) jako osobe „rozesmiana i wiecznie zartujacą” i oni nie wiedza, kiedy ja mowie serio.
Go figure 🙂
A obserwacja podzialu na klasy w Brazylii bardzo ciekawa. Ja z kolei zauwazylam podobny podzial (chociaz mieszkajac w Buenos ciezko bylo odroznic czy po linii samochodowych, czy nie) w Argentynie. Tzw. upper class (biala, oczywiscie) darzyla pogardą ludzi o ciemniejszym kolorze skóry, a lokalna polonia określała ich mianem „czarnoty”. Eh.
@andsol
@futrzak
To sięga dalej. Po opuszczeniu na stałe polskiej strefy humoru zauważyłem, że pewne zjawiska, które przedtem odbierałem jako śmieszne zupełnie takimi przestały być. Przestały mnie bawić dowcipasy okraszone złośliwym rechotem przygłupa, sorry, ale tak to zaczęło do mnie dochodzić. Nagle okazało się, że wiele rzeczy uprzednio odbieranych jako śmieszne zaczęło się jawić jako mało finezyjne.
Mieliście podobnie?
@telemach:
Tak. Bardzo tak.
Jednym z bardziej wyrazistych przykladów była seria dowcipów o Zydach w obozach koncentracyjnych. W Polsce wszyscy sie z tego smiali, a w USA nikt.
to się chyba nazywa dorastanie
@nightwatch77
Oh bynajmniej. Są kulturowe filtry, które w Polsce nie mają zastosowania bo umykają percepcji. Do nich należą nie tylko antysemickie „wice” ale również te z konotacją rasistowską jak również kolektywny rechot z ludzi chorych, ułomnych, obcokrajowców przedstawianych jako niedorozwinięci idioci i wewogle dowcipasy obsługujące głębokie piwnice człowieczeństwa, ludzkie ułomności, ludzkie tragedie.
Na szczęście wystarczy kilka lat poza granicami oraz bez kontaktu z diasporą i śmiech zamiera na ustach.
Chyba że się jest Krasnodębskim jakimś. Wówczas nie. Niektórzy zabierają swoje umysłowo-emocjonalne getto ze sobą.
Jestem (bywam) formalistką: ten punkt o Ziobrze, to D, nie C.
A w kwestii merytorycznej jestem za B!
🙂
@Juli, bez wątpienia, alfabet zaczyna się a,b,c,d a nie a,b,c,c – ale różne rzeczy się dzieją gdy człowiek jest nieuważny. I człowiek potem trochę się wstydzi. A poprawić już nie dało się, bo na fb znajoma optowała za „drugim c”, więc tak zostało.