Ów syn ma 35 lat, jest posłem federalnym i falę krytyk odpiera przypominając, że ma wykształcenie, jest adwokatem, zna portugalski, hiszpański i angielski, był wiele razy w Stanach, czasami jako turysta, czasami pracując. I w jednej ze swych mów oznajmił: „jestem prezydentem Komisji Stosunków Międzynarodowych, mam obycie w świecie, już byłem na wymianie [zapewne studenckiej?], już smażyłem hamburgery w Stanach Zjednoczonych, w zimnym klimacie Maine, stanu graniczącego z Kanadą, w zimnie Kolorado, tam na pewnej górze”.
Na co, nie tracąc czasu, odpowiedział właściciel „Bar do Omar” z Rio de Janeiro, miejsca uczęszczanego przez ludzi określających się jako lewicowcy. Zamieścił na Twitterze ogłoszenie: [PRACA] Zatrudnimy pomoc kuchenną z doświadczeniem w dyplomacji.
A minister Infrastruktury też przysparza kłopotów. W marcu prezydent oznajmił, że nakazał natychmiastowe anulowanie instalacji 8 tysięcy nowych radarów na szosach federalnych, bowiem jego zdaniem ich znaczna większość ma służyć jedynie wpływom finansowym do skarbu państwa. A ten minister ogłasza, że z zamierzonych 8 tysięcy, co najmniej 4200 mają być zainstalowane jeszcze w tym roku. I upiera się, że radary pomagają w pomniejszeniu liczby wypadków i ofiar śmiertelnych na szosach federalnych.
Nie jest łatwo rządzić krajem z tak małym zrozumieniem dla genialnych projektów.
Na dobitkę, nowe rewelacje z Vaza Jato (skoro Lava Jato oddaje się po polsku jako Myjnię, to może zaproponuję dla Vaza Jato termin Wylewnia?) ujawniają, że prokurator Deltan Dallagnol rozważał z żoną w końcu 2018 roku co zrobić ze swoją nową popularność uzyskaną w procesie przeciw Luli. I ze swymi kolegami zamierzali „organizować kongresy i spotkania i zarabiać, no nie? Dobry sposób, żeby wykorzystać nasz networking i oglądalność”. Martwił się, że założenie „instytutu bez celów dochodowych” i pobieranie wysokich honorariów za wykłady unikało by krytyki, ale nie zyskiwało by się dostatecznie, więc rozważano jakieś spółki z istniejącymi firmami.
Te lewicowe psujki zawsze staną okoniem w pomysłowych przedsięwzięciach. Nawiasem, nie jest zbrodnią zamienianie popularności na pieniądze, przecież zwrot „popularność” można przykroić, by była „pula” ale trzeba się spieszyć, żeby ją zgarnąć.
No i jak to pouczała mnie moja babcia (choć sądzę, że nie o pieniądze jej chodziło): „są rzeczy, które się robi, ale po co o tym mówić?”