Chagall z zapałem przywitał rewolucję i uhonorował jej pierwszą rocznicę dekorując budynki publiczne w rodzinnym Witebsku urzekająco kolorowymi malowidłami ściennymi. Ale nie znalazły one wcale uznania miejscowych władz bolszewickich. „Dlaczego krowa jest zielona i dlaczego koń szybuje w niebie? Co to ma wspólnego z Marksem i Leninem?” wypytywali go.
Andy McSmith, „Fear and the Muse Kept Watch”.
Zapewne chodziło o to żeby się nijak z Leninem nie kojarzyło, nawet z dużej odległości
Ech, te legendy i baśnie.
Naturalnie wiesz, że tak to chyba raczej nie było bo raczej być nie mogło?
Okres 1915 -922 jest dosyć dobrze udokumentowany, przynajmniej w życiu Moisze Zacharowicza Szagałowa, swego czasu komisarza ludowego d/s kultury i sztuki w Witebsku, jednego z najbliższych przyjaciół towarzysza Łunaczarskiego?
No i zepsułeś jakimiś starymi faktami taką miłą anegdotę. Nie, nie wiedziałem. (Teraz wiem, ale Wiki-ru mówi, że Шагал). Dziękuję.
A już wierzyłem, że Andy McSmith dobrze przebadał losy Majakowskiego, Eisensteina i innych… Widzę, że „a senior writer at The Independent newspaper” nie zawsze jest solidną rekomendacją.
Przykro mi. Mamy określony obraz Chagalla i niewykluczone, że on sam w jakiś tam sposób współwykreaował ten anegdotyczny przekaz. Podobnie zresztą jak wiele innych rzeczy, które obecnie o nim wiemy. W Witebsku doszło do śmiesznej sytuacji. Entuzjastyczny towarzysz Szagał (co do nazwiska zdania są podzielone, może jednak Szagałow – https://www.wikiart.org/de/marc-chagall) po objęciu zaszczytnej funkcji rzucił się w wir pracy, jego najbardziej ambitnym projektem było stworzenie centrum sztuk nowych „ponad podziałami”. Naspraszał do Witebska kolegów-awangardystów rozmaitych, nawzajem się zwalczających kierunków, a ci, zgodnie z oczekiwaniami potworzyli natychmiast frakcje i zaczęli się twórczo gryźć pomiędzy sobą o to kto lepszy, słuszniejszy a przede wszystkim najbardziej rewolucyjny. Zgodni byli tylko w jednej kwestii, a mianowicie że trzeba się tego Chagalla pozbyć. Popłynął strumień oskarżeń jak również anonimów do Moskwy. Ostateczny cios zadali suprematyści pod wodzą Kazimierza Malewicza oskarżając Chagalla o odchylenie burżuazyjne i schlebianie najniższym gustom bo przecież jasnym było, że tylko kwadraty i zygzaki, najlepiej czerwone i czarne, są tym na co klasa robotnicza z utęsknieniem czeka.
Nękany w ten sposób Łunaczarski nie miał innego wyjścia i odwołał kolegę załatwiając mu nieco później paszporty (bo dla żony też) i wizy do Paryża.
W Paryżu rozpoczął się już nowy Chagall, ale to zupełnie inna historia.
O Chagallu, jako mistrzu autokreacji kiedyś napisałem dłuższą historię, ale zginęła mi gdzieś. A potrzebę, aby o nim pisać odkryłem w sobie w Saint-Paul-de-Vence. Tam na małym cmentarzyku spoczywają, praktycznie leżąc na sobie Chagall, jego zmarła później żona, a na nich leży dodatkowo jakiś nieznany mi gość o nazwisku Michel Brodsky. No i się zaczęło.
O tu można zobaczyć to co ja wówczas zobaczyłem.

Było to jakieś wyczuwalne 20 lat temu, tak, że Brodskiego dołożono Chagallowi stosunkowo (z perspektywy tamtego czasu) niedawno.
Taka systuacja uruchamia wyobraźnię.
Wówczas jeszcze nie było wikipedii więc dotarcie do tego, że Brodski to było panienńskie nazwisko Vavy Chagall zajęło wieki. A potem do (raczej) rozczarowywującej) informacji, że Michel był jej bratem. A ja już miałem nadzieję, że leżą tam wspólnie Chagall, jego żona i jej kochanek. Albo jego, kto ich tam, artystów, wie.
Teraz wystarczyłoby kliknięcie i od razu wyskoczyłoby np coś takiego:
Mrs. Chagall, who was a native of Kiev, Ukraine, and was known as Vava, married the artist in 1952 after helping him recover from the death of his first wife in 1944. Chagall died in 1985 at the age of 97, and she became the heir to half of his estate.
She is survived by a brother, Michel Brodsky of Paris.
I tyle.
On November 6, 1918, the eve of the first anniversary of the Bolshevik October Revolution, Chagall organized the decorating of the city with colorful posters painted by several artists, including himself, copied by their pupils and hung all over Vitebsk. A. Efros recalled: „In Vitebsk, Marc Chagall (Commissar Marc Chagall!) painted Chagallesques on all banners and raised a flag above the city, showing him, Chagall, riding a green horse, flying above Vitebsk and blowing a horn: ‚CHAGALL -TO VITEBSK’.” (Harshav, B. / Marc Chagall and his times, Standford Univ. Press 2004).
Jaka byla reakcja nie pisze, ale przytacza wczesniejsza recenzje Chagalla napisana przez Łunaczarskiego w Paryzu (gdzie sie poznali): His crazy canvasses with their intentionally childish manners, their capricious and rich fantasy, their typical grimace of horror and considerable share of humor, unwittingly provoke the spectators’ attention in the salons — an attention that is, by the way, not always favorable.
Как был украшен Витебск 7 ноября 1918 года
@kwik: zabawne, Rosjanie wzięli мольберт z Malbrett, a Polacy sztalugi ze Stellung. A oni nie gęsi i my nie gęsi.
Жители Витебска с удивлением смотрели на изображенных там зеленых лошадей и на «летающего» еврея. Prawie Radio Erewań: nie krowa a koń, nie koń a Żyd i nie władze bolszewickie a mieszkańcy Witebska.
I nie zapal a obowiazek.
Ale to bardzo czeste; przy blizszym spojrzeniu okazuje sie ze rzeczywistosc jest gdzies obok.
Zreszta mozliwe ze lokalne wladze tez byly zdziwione dzielami Chagalla i nie widzialy zwiazku z okazja. Raczej bym sie zdziwila gdyby bylo inaczej.
@LISEK.
Myślę, że wątpię. Najwyższą lokalną władzą d/s kultury, sztuki i dekowrowania był Chagall właśnie jako Komisarz d/s Kultury i Sztuki i to nie jakiegoś tam Rajkomu lecz całej Witebskiej Guberni, Witebsk, który dla Białorusinów był Wicebskiem, został wraz z witebską gubernią odebrany Białoruskiej republice i powrócił do Rosji na lat pięć. Jego bezpośrednim przełożonym był Anatol Łunaczarski więc „lokalne władze” mogły się może i dziwić, ale jeśli się dziwiły, to po cichu.
Dla mnie lokalna wladza to np burmistrz, komendant mi(?)licji itp
Rewolucja to powazna sprawa, a tu kolorowe zwierzeta i latajacy Zydzi… Sowiecka sztuka ktora znam (choc nie duzo) kojarzy mi sie ze smiertelna powaga. Z drugiej strony jesli traktowali to jak folklor, ostre kolory byly na miejscu. Jak bylo zapewne sie nie dowiem, ale takie obrazy prywatnie nasuwa mi wyobraznia.
Mozliwe ze tak mysleli po cichu, bo odgornie mianowanego Glownego Artysty sie nie krytykuje.
Jak by nie było, jego obrazy to powalająca bajka.
A Majakowski, niezależnie od wszystkiego, wielkim poetą był i już.
@haneczka: ciekawa (mam nadzieję, że prawdziwa 🙂 ) historyjka przytoczona w tej książce wyjaśnia czemu tak wiele rzeczy mogło mu uchodzić płazem:
in March 1922, a younger editor ran a Mayakovsky poem that poked fun at communists who had become addicted to meetings and debates. Lenin read it as he was preparing a speech to the annual Metal Workers’ Congress and told the union representatives, “I am not an admirer of his poetical talent, although I admit that I am not a competent judge. But I have not for a long time read anything on politics and administration with so much pleasure as I read this.” With those words, Mayakovsky’s troubles with publishers were over. For the remainder of his turbulent life, nothing that he wrote for publication was ever banned.
Ową historyjkę i wspomnienia Litowskiego, redaktora Izwiestii, który skierował wiersz do druku, przytacza także Woroszylski.