Odgrzebane: „W Arabiach”

Blox już nie istnieje, umieszczane tam blogowe wpisy znikły z Sieci. Zamiar zreprodukowania ich (i ważniejsze – tego, co dopisywali komentatorzy) na mojej witrynie ma się dobrze, ale nie rusza się.

A może by tu to i tamto czasami odtworzyć? Patrzę na ten cykl czterech wpisów z pierwszego miesiąca mego blogowania i smutno mi, że z trójki mych najwcześniejszych komentatorów antrim (Stefan Grass) i vierablu (Beata Ciepał) niczego już nie dopiszą. Z Ewą (wówczas ze Świebodzina) jest rzadki, a miły kontakt, ech, gdyby kiedyś zgodziła się opowiedzieć publicznie parę rzeczy, które mi opowiadała przez skype’a…

Sprawdzę, czy owe historyjki sprzed 12 lat utrzymają sie jeszcze na nogach.

A stoją one tutaj.

10 myśli na temat “Odgrzebane: „W Arabiach”

  1. To były jednak zupełnie inne czasy. Rok 2007 to rozkwit tzw. blogosfery. Epoka dawno miniona bo media aspołeczne ułatwiały życie. Można było komuś nawymyślać i zwyzywać od organów bez konieczności uprzedniego czytania co ten ktoś napisał. A że czasem pisał na jakiś temat i to robiło się wręcz męczące, szczególnie gdy okazywało się, że nie wystarczy przeczytać.co napisane w blogu tylko, aby zrozumieć, trzeba mieć już coś przeczytane wcześniej. A wewmediach aspołecznych to albo było zwięźle i krótko, i z wyraźnym przekazem emocjonalnym – albo wcale nie było.

    Patrzę na Instagramy roku 2019 i widzę że i ta epoka właśnie się kończy.

  2. To były czasy… Co tydzień w mailach zachęty, bym powiększył piersi, oraz nieprzyzwoite propozycje „podlinkuj bloguś mój, a ja podlinkuję twój”. A także (ówczesna) młódź odkrywała skype’a i jego listę użytkowników, dzwonili do mnie i pytali czy chcę zobaczyć zdjęcia gołej pani. Cierpliwie wyjaśniałem, że jestem żonaty i gdybym znienacka chciał, to bym poprosił żonę, żeby się rozebrała. Bo zdjęcia są zbyt małe.

    Ty tego nie miałeś, bo jesteś na „t”, ale ja, na „a”, byłem naturalnym łupem poszukiwaczy bogatych półgłówków za granicą. I tak dobrze, że większości tych osób Brazylia kojarzyła się z jakimś Balcerem i wnet rezygnowali z moich bogactw.

  3. @andsol,

    Ja to też miałem, tyle, że kilka lat wcześniej gdy jeszcze nie byłem na „t”. WPierw na Xanga a potem na MySpace. Do 2007, kiedy MySpace przemienił(a) się już w platformę dla egomanów próbujących imponować innym skradzionym, głównie muzycznym „contentem”..

    Prehistoria, panie. Nic nie pozostało z tych czasów. Zresztą gdyby nawet pozostało, to było w innych językach.

  4. Och, to ja bym musiał moją opowieść zaczynać od usenetowych grup dyskusyjnych (1993 bodaj) i równie niesławnej Poland-L. No a potem (2006?) to już psychiatryk24, co jest też tematem dość wstydliwym.

  5. No i w międzyczasie (przełom wieków) przeróżne Widno- i Widmokręgi, Anielisty i inne efemerydy.

  6. Usenet? Doprawdy? Niiezapomniane czasy kiedy trolling wymagał inteligencji i można było być zruganym za użycie nieprzystojnego słowa przy damach.
    A tak się wtedy marzyło o świecie, kiedy internet trafi wreszcie pod strzechy i każdy będzie mógł wyjaśnić każdemu co sądzi na temat popołudniowych spotkań Bertranda Russella z Witgensteinem na herbatce.

  7. Bardzo wyrafinowane oczekiwania. Mnie tam wyobrażało się, że dzięki mp3 będzie powszechne słuchanie Telemanna i Debussy’ego. Może bym i zgadywał, że nastaną bardziej popularni kompozytorzy, ale daleko mi było do zrozumienia świata dźwięków z wyciem, pluciem i kopaniem, z podkładem wiertarek i wbijanych pali.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s