W olsztyńskim wydaniu GW jest artykuł o tegorocznym braku kandydatów do Warmińskiego Seminarium Duchownego Hosianum. Ale wedle GW rektor „ma jednak nadzieję, że przyszłość seminarium nie rysuje się w czarnych kolorach”.
Albo rektor, albo GW nie zna nowej linii Kościoła: wszystkie inne kolory pojawiają się w tęczy.
Nikt nie komentuje, a to chyba dobra wiadomość.
Jak mówił John Dalton: de gustibus et coloribus non est disputandum.
W jaki sposób mamy kształtować wrażliwość estetyczną, jak tylko dyskutując o gustach?
Może jest w modzie zapisywanie się na (płatne, rzecz jasna) Wyższe Kursy Komunikacji i Wrażliwości Estetycznej?
@babilas:
Mógłbyś podpowiedzieć, w jaki sposób mógłby pod tym postem wyglądać sensowny i nawiązujący do tematu komentarz?
Ja się poddałem. Co niekoniecznie musi wynikać z jakości lub nośności tekstu.
A po co nawiązywać? Komentarze bez nawiązki też są w cenie.
Taki zwyczaj. Nie podważałbym. Bo może się wówczas pojawić zasadne pytanie, po co pisać nowy post. Skoro związek tematyczny komentarza z tym co się komentuje nie jest wymagany, to z równie dużą przyjemnością można ad nauseam komentować jedno i to samo. Ale z różnych pozycji. Na przykład.
I nie, to nie jest sugestia.
@telemach: tak i nie. Chyba przez cały okres naszych rozmów blogowych były (i są) dwa typy blogów: z wpisami tematycznymi (gdzie temat mógł zmieniać się z wpisu na wpis lub też mógł trzymać się jakiegoś ustalonego kierunku) albo z wpisami stanowiacymi pretekst do zaczęcia nowej towarzyskiej rozmowy. Ale przy wpisach tematycznych też mogły pojawiać się (najczęściej pod wpływem emocjonujących bieżących zdarzeń) komentarze „nie na temat”, zacierając granicę oddzielającą typy blogów.
A żeby tak jedno i to samo, to też widziałem, na paru blogach „Polityki”, grupa ludzi, która bierze widać wzór z psiaków, jak odłoży kość, to żeby ostrzej szczeknąć, a potem wraca do jej gryzienia przy jednoczesnym warczeniu. Nie, tu też nie ma sugestii.