Skąd wiem

Poprzedni wpis skomentował Babilas podając linkę do artykułu zawierającego parę wskazówek jak radzić sobie z wiedzą otrzymywaną z Sieci. W różnych przebraniach pojawia się tam sprawa źródeł naszej wiedzy. Bardzo zajmujący temat.

Pamiętam jak kiedyś Gabryś wrócił do naszego pokoju w Hotelu Asystenta poruszony prelekcją pewnego psychologa – ów pan oznajmił, że naszą wiedzę można z grubsza podzielić na trzy części. Pierwsza zawiera potwierdzone informacje. Druga to strzępy, biorące się z zagubionych i poplątanych źródeł. Trzecia to kompletne śmiecie.

Oczywiście można było natychmiast kontratakować, że niby skąd on wiedział o tym, ale można też inaczej, ciesząc sie, że aż jedna trzecia zawartości głowy coś sprawdzonego i solidnego. I chcę opowiedzieć o pewnej rzeczy, którą wiedziałem, ale zostałem przez życie źle z moją wiedzą potraktowany.

Było to w czasach gdy nie należało chwalić niczego ze świata gnijącego Zachodu. Moje szkolne wystąpienie nie miało na szczęście dla mego ojca konsekwencji, nikt go nie wyrzucił z pracy w Szczecinie w Polskim Radio, a wtedy mniejsze błędy w oglądzie świata miewały większe skutki. Oczywiście nie mówię nawet o tym co by było gdybyśmy pozostali w Wilnie, bo w ZSRR rodzina mogłaby przejechać się za to na Kamczatkę. No ale moja szczecińska nauczycielka nic nikomu nie doniosła, tylko mnie boleśnie przy całej klasie obśmiała.

Nie pamiętam dlaczego, ale powiadomiłem ją, że w Anglii padają różowe deszcze. Wiedziałem o tym, mogłem to udowodnić, ale zamiast mnie spytać „skąd wiesz?” ona mnie wyśmiała.

W domu wyciągnąłem swój dowód i poskarżyłem się rodzicom, ale i od nich nie dostałem wsparcia. Okładka książki o Londynie była dość szara, ale padający deszcz był wyraźnie naszkicowany ukośnymi różowymi kreskami.

(Chyba wtedy zaczęła się moja anglofilia, do dziś nie w pełni przytłumiona licznymi lekturami o UK z mniej różowymi ilustracjami).

Prowadzi mnie to wprost do roli odgrywanej w życiu dziecka przez kolorowe okładki. Na szczęście dzieci coraz mniej czytają, ale czasami biorą do ręki książki. A one są kolorowe. Aż za bardzo. Uważam, że Ministerstwo Edukacji, Ministerstwo Zdrowia a także PiS-kopat powinny zająć się tym, by nie oswajać dzieci, naszej przyszłości, z ideologią genderu i tęczy, bo od tego one wyrosną na gejów, a tacy będą chcieli adoptować dzieci do szybkiego przetworzenia na moralną macę i wszczepiania nihilizmu.

Okładki powinny odpowiadać prawdzie, a prawdą jest to, że prawda jest biało-czerwona. I takie powinny być wszystkie okładki.

6 myśli na temat “Skąd wiem

  1. Zrobiłeś zabawną notkę z przytupem z kwestii, którą ja (osobiście) uważam za rodzaj tabu, za coś z czego nigdy nie powinno się podśmiechiwać. Bo jest to kwestia fundamentalna i tragiczna. Pytanie o pochodzenie tego co wielu z nas uważa za wiedzę jest pytaniem podstawowym i jednym z niewielu zasługujących zawsze na poważne traktowanie i poważną odpowiedź.

    A swoją drogą, to Mojżesz, schodząc z góry Synaj musiał się nieźle nagłówkować w jaki sposób uzasadnić ludowi te tablice. Pomysł okazał się być pomysłem świetnym. Do czasu tablic Mojżesz mógł wchodzić na pagórek i polecać ludowi: nie kradnij! nie zabijaj! nie pożądaj żony ani innej rzeczy! Zawsze jednak istniało niebezpieczeństwo, że ktoś mu przerwie i wrzaśnie: a skąd wiesz?

    Dobry myk z tymi tablicami był.

    P.S. Nie, nie uważam że nie można się śmiać ze spraw ważnych i fundamentalnych. Można i trzeba. Tyle, że mi jakoś nie jest do śmiechu. Mój problem.

  2. Jest sobie od lat na poznańskim uniwersytecie (noszącym, nie wiedzieć czemu, imię Adama Mickiewicza) taka zawieszona poza wszelkimi strukturami „Pracownia Pytań Granicznych” (będąca tak naprawdę przytuliskiem dla pewnego profesora i jego żony – ale to jakby inna historia). Nazwa brzmi bardzo solennie, prawie tak jak „Katedra Spraw Ostatecznych” albo „Izba Badań nad Wszechświatem”. Ja oczywiście zapoznałem się z tematyką badawczą pracowni, i bardzo chciałem samemu, na własny prywatny użytek, wymyślić sobie jakieś pytanie graniczne do długotrwałych rozmyślań nad. Nie udało się i chyba się nie uda, ale czasami widzę jak inni sobie takie pytania znajdują. Na przykład takie.

    PS. Ktoś kiedyś przytomnie zauważył, że gdy dzieci zachowują się jak dorośli, to prowokuje to (przynajmniej niektórych) dorosłych do zachowywania się jak dzieci.

  3. Co do „profesora z przytuliska” , wielkie uznanie dla niego. Zrobić publiczny półobrót i zdołać zajmować się w zasadzie tym samym co przedtem (nauka wszystkiego i niczego) to niebanalna akrobacja.

    Refleksja nad tą pracownią uzmysłowiła mi jak daleko Polsce jest (jeszcze) do Iranu. No wyobraź sobie, że na uniwersytecie w Sziraz pewien mułła oznajmia, że dwunasty imam nigdy nie wróci, potem przybiera nazwisko Fars, goli brodę i nadal pracuje na wydziale wszystkologii.

    A pomysł pracowni chyba jest ściągnięty z Floripy. Na UFSC jest CTC (Centro Tecnológico czyli Politechnika), a tam jeden z oddziałów to Inżynieria Produkcji. Zawsze mnie fascynowała, bo na jej kursach magisterskich i doktoranckich kotłowało się parę tysięcy osób, niektórzy promotorzy mieli po kilkuset studentów a kilkuset studentów nie wiedziało nawet kto jest ich promotorem. Kto gdzie indziej na tytuł się nie załapał, tam się wpychał.

    Kiedyś miałem za sąsiada jednego z tamtejszych wykładowców, więc przy pewnej okazji odważyłem się spytać na czym to polega (wiesz, inżynieria bez matematyki to wyższa szkoła jazdy). I wyjaśnił mi, że wszystko ma swoje opakowanie, a jak jest produktem czy tworem niematerialnym to ma opakowanie niematerialne. Więc chodzi o ogólne studia nad tymi opakowaniami.

    Sam widzisz, że to jest jedno z zagadnień granicznych, gdy kończy się produkt a zaczyna się jego zewnętrze.

    A na rolę Antychrysta dla Grety Thunberg nie zgadzam się. Jeśli pojawi się jej antyarchanioł i zwiastuje jej cudowne poczęcie, może zrodzi ona Antychrysta, ale ona sama do tej roli jest za cienka.

  4. na poznańskim uniwersytecie (noszącym, nie wiedzieć czemu, imię Adama Mickiewicza

    Babilasie – i Ty, polski obywatel o to pytasz?
    W kraju, w którego stolicy jest most przerzucony przez rzekę nazwany im. gościa, którego najbardziej znanym wyczynem było utopienie się w rzece bo nie umiał pływać, nie powinno zadawać się takich pytań.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s