Dużo spokojniej rozegrano losy dębu Hitlera na innych krańcach Polski. Jak dębom przystało, historia dotyczy Dąbroszyna i wiele o tej wiosce w gminie Witnica pisać nie potrzebuję, bo historyk Zbigniew Czarnuch, znany z działań z pogranicza niemiecko-polskiego, napisał o niej wart poznania artykuł Bo kto by podejrzewał tak małą osadę o powiązania z pierwszym rozbiorem Polski? Więc napomknę tu tylko o dębach.
Dąb Hitlera tam był i jest, przetrwał lata spokojnie, bo usunięto plakietkę z jego nazwą i po ptokach.
Na początku obecnego wieku posadzono w Dąbroszynie Dąb Nadziei. Było fajnie, ale niedługo, bo dąb umarł. Ale nie nadzieja, posadzono jego kopię jeszcze raz.
Ten dąb też nie pożył długo. Nie był to żaden spisek beznadziejnych osób, a zemsta Dębu Fryderyka Wielkiego. Dęby nie lubią, żeby tuż-tuż obok nich sadzić im konkurencję i – że tak powiem – Fryderyk Wielki wykorzenił Nadzieję. Ale ona umiera ostatnia, posadzono jeszcze raz, nieco większy i nieco dalej, Dąb Nadziei i jak dotychczas ma się on dobrze.
I tak nikt mnie nie uwierzy, że to historyjka bez podtekstów politycznych, bo moje obrzydzenie PiSem i jego wodzulkami jest w kręgach bliskich temu blogowi znane, więc nie będę się nawet starał i zastrzeżeń wypisywał. Po prostu informuję, że Dąb Nadziei stoi w Dąbroszynie i że do trzech razy sztuka.
Nie wiem co napisać, więc napiszę cokolwiek.
Zamierzałem początkowo wyjaśnić Ci skąd się bierze Twoje „obrzydzenie PiSem” i na czym polega działanie emigracyjnej lornetki.
Ale potem przypomniałem sobie, że niezliczone są relacje z III Rzeszy wspominające, że było wówczas całkiem fajnie i że obok niewątpliwych zbrodni były też bardzo pozytywne rzeczy. I przypomniałem sobie jak to miło było siedzieć w nowej ławce w ciepłej i jasnej klasie szkoły wybudowanej przez zbrodniczy reżim komunistyczny z okazji 1000-lecia (tzw. tysiąclatce). Zapewne był wówczas rok 1962, nie sądzę, aby ganiani przez bezpiekę i szykanowani przez władze uczelni członkowie Klubu Krzywego Koła mieli podobną percepcję rzeczywistości jak wówczas ja, jako dziecię.
A może był rok 1965 i akurat przetaczała się fala aresztowań wszystkich, którzy odważyli się poddać w wątpliwość oficjalny przekaz, że słynne „przebaczamy i prosimy o przebaczenie” biskupów to niekoniecznie zdrada interesów narodowych i pełznaie przed odwetowcami z Bonn, byłymi hitlerowcami zresztą?
„Nieważne na co się patrzy, ważne skąd się patrzy”
Autorem tego stwierdzenia miał być rzekomo Theillard de Chardin, ale i to nie jest pewne, chciałem sprawdzić i nie znalazłem. Idzie jesień. Ale nie średniowiecza.
Przesadziłem. O dobre 10 km na południowy zachód. No, dęba. On jest w Mosinie, a nie w Dąbroszynie. Czytelnika przepraszam za wprowadzenie w dąłb.
Przesadzanie jest bardzo szkodliwe dla starych dębów.