Czasami teksty śmigają przed moimi oczami i po jakimś czasie, gdy uświadamiam sobie, że niedawno widziałem coś bardzo dziwnego, już nie potrafię odtworzyć miejsca gdzie ów element stał. Coś takiego przytrafiło się wczoraj; dziś myślę, że to było przy wertowaniu jednej z książek Gitty Sereny (najprawdopodobniej w jej relacji z rozmów z Franzem Stanglem), ale już nie zdołałem tego odszukać. Rzecz w podpisanym przez Hitlera liście z wyrazami uznania i podziękowania za dobrą pracę – a podpis był poprzedzony zwrotem „Heil Hitler” i to z wykrzyknikiem.
Oczywiście mogę sobie wyobrazić, że to był gotowy formularz, albo że ktoś inny pisał list, a A.H. tylko podpisywał – ale jeśli w istocie był autorem całego listu, to do interpretowaniu tego detalu lepszy by był psychanalityk, a nie matematyk.
Migotanie słów 
Musical (i film) „The Producers” rozwiązał tę kwestię zgrabniej.
Gitta Sereny opowiada (w Into That Darkness), że Eugen Dollmann, tłumacz Hitlera i innych dostojników w Rzymie – i bywający u Hitlera w Berghof – zupełnie wyraźnie dopuszczał możliwość, że A.H. był homoseksualistą:
“You know, nobody has ever mentioned, in all the stories and histories of the period, how extraordinarily handsome all the young men in Hitler’s immediate circle were. They weren’t thugs, you know; they were very well brought up, very well connected young people – and they looked like young gods.”
i wykluczał możliwość jego „normalnego fizycznego związku” z Evą Braun. Więc może wstrzelili się tym skeczem…
Heilowanie – wbrew temu co nam wpoiły filmy fabularne, było jedynie początkowo sygnalizowaniem entuzjazmu dla narodowego socjalizmu i jak każda rytualizacja uległo uformułkowieniu. Takie „Niech bądzie pochwalony” się z tego zrobiło i zapewne mało kto przywiązywał wagę do treści i znaczenia.
Dla nas brzmi śmiesznie i strasznie. Wówczas szło bezmyślnie i z rozpędu.