Jak to na wojence ładnie

Po brazylijskim internecie przeleciała z wielkim szumem wieść, że Carlos Slim Junior przyleciał do Rio de Janeiro i w serii spotkań z innymi właścicielami telewizyjnej Rede Globo przekazał decyzję swego ojca, że Globo ma przestać prześladować prezydenta Bolsonaro.

Zazwyczaj takie zdumiewające wiadomości mają ziarenko prawdy. Tak jest i tym razem. Oto ziarenko: Carlos Slim, człowiek najbogatszy w Meksyku i piąty z najbogatszych na świecie, w istocie ma syna. Wprawdzie syn nazywa się Carlos Slim Domit, ale czemu agencje produkujące fakty i faktoidy mają się tym przejmować.

Inne zdania wkładane w usta pana Slima są wierną kopią pogróżek prezydenta Bolsonaro, że jak Globo nie poprawi się to w przyszłym roku zostanie jej odebrana koncesja. I taka zgodność pogróżek może najmniej spostrzegawczych podprowadzić do zrozumienia skąd pochodzą fake news. Najciekawszy w tym wszystkim jest radosny bezsens owych strachów na wróble, dołączający sie do sporego stosu dowodów, że gdy Bolsonaro czegoś się chwyta, to z pewnością nic a nic nie rozumie jak to działa i gdzie jest wtyczka do kontaktu.

Groźba odebrania koncesji jakiejś instytucji jest analogią ulubionej przezeń sugestii, że kogoś by zastrzelił, ale nie zgodzę się, że to się bierze z jego wojskowego stopnia kapitana. Są tysiące kapitanów i innych wyższych wojskowych, którzy mają dobrze w głowie i nie myślą o rozwiązywaniu wszelkich nieporozumień i konfliktów przez wyciąganie pukawki. U niego to się bierze z młodzieńczej energii i niecierpliwości (nie tak rzadkiej u ludzi z wizją świata siedemnastolatka). Oraz z wielkiej liczby oglądanych filmów o super-bohaterach.

Nawiasem, wspominałem już, że w moim przekonaniu finansowaniem jego kandydatury zajmowało się północno-amerykańskie Stowarzyszenie Rozpylaczy i Pukawek. Ludzie stamtąd wiedzą, że nasycenie (i satysfakcja klientów) w ich kraju jest bliska granicznych wartości i mieli dylemat: albo zacząć rozprowadzać u siebie jakieś małe bombki atomowe, albo znaleźć nowy a duży rynek na tradycyjne produkty. Zaufali kapitanowi, bo od lat opowiadał w tv i w parlamencie jak to dobrze jest strzelać do zła (np. w postaci lewicowców czy gejów), ale sądzę, że ostatnio są troszkę zawiedzeni, bo nie potrafił przepchnąć przez parlament projektu uwalniającego ten rynek od nadmiernego nadzoru (a każdy nadzór jest dla nich nadmierny). Skłócenie się z wszystkim partiami politycznymi (także z własną) nie pomogło mu i może teraz będzie trudniej z mecenatem do kolejnych projektów.

Wracając do panów Slimów. Nie wątpię, że bardzo by chcieli mieć jakąś brazylijską sieć tv, ale jest drobny kłopot. Konstytucja zabrania kapitałowi zagranicznemu udziałów przekraczających 30% w midiach. Drugi kłopot w tym, że Slim nie posiada udziałów w Globo. I właścicielom tej sieci może tyle nakrzyczeć co ja kanadyjskiemu premierowi.

Prezydenckie gadanie doczekało się poważnej i szczegółowej odpowiedzi i to wychodzącej nie z byle jakiej głowy. Fernando Morais, autor wielu sławnych biografii (suma nakładów w 20 językach ma być bliska 5 milionom egzemplarzy), niesłychanie solidny w sztuce docierania do ważnych szczegółów, dowodzi, że Bolsonaro nie wie o czym mówi, bo nie zna struktury tv, praw i terminów rządzących koncesjami ani techniki operowania tej sieci (formalnie ma ona 5 kanałów w różnych stanach, ale ponad setkę „stowarzyszonych” stacji powtarzających ich sygnał) – na przykład zablokowanie jednego kanału w Rio de Janeiro w przyszłym roku (co technicznie mogło by być zrobione) nie przeszkodzi produkowaniu i rozpowszechnianiu programów w całej Brazylii, bo produkcja i dystrybucja to zupełnie inne problemy.

Swój wnikliwy artykuł Morais zatytułowuje „Bolsonaro przegra wojnę z Globo”. Więc szczerze prezydentowi życzę, by nie wycofał się z niej. Wcale nie dlatego, bym miał choć cień sympatii dla Globo (Morais też jej nie ma). Mam olbrzymie uznanie dla jakości technicznej i artystycznej ich działań, ale to trochę jak z wystąpieniami publicznymi JPII: podziw dla jakości szedł w parze z niesmakiem dla ładunku bezmyślości i hipokryzji.

Po prawdzie, to pierwszy raz zdarza się, że Globo nie jest prostą przyssawką prawicowej władzy. Cieszy fakt, że zajęta ostrą walką z Bolsonaro (nie unikają nawet tematu morderstwa w zeszłym roku Marielle Franco i śladów prowadzących do rodziny Bolsonaro) Globo ma mniej energii na walkę z Lulą i jego partią. A o możliwości procesu impeachment dla prezydenta mówił ostatnio nawet sędzia Najwyższego Trybunału Federalnego Ricardo Lewandowski, bo sugestie powrotu do dyktatury nie wszystkim dorosłym pachną tu dobrze.

10 myśli na temat “Jak to na wojence ładnie

  1. Tradycyjnie o czymś innym. Głównie dlatego, że nie bardzo mogę nic sensownego napisać o pp. Slim i Bolsonaro. Oprócz tego, że mechanizmy są uniwersalne, ale koloryty zawsze lokalne. Na przykład p. Solorz (podobno) bardzo uprzychylnił swoją telewizję niemiłosiernie nam panującym – no ale to jest mądry człowiek, sam wie na której półce leżą konfitury, i kto rozdaje koncesje. A w takich sytuacjach, jakie opisałeś rozsądni ludzie życzą samych sukcesów obu stronom. Vide Banaś.

    A teraz wracamy do naszych baranów, i to wcale nie w przenośni. Otóż słychać narzekania, że nasi naukowcy tacy niezaradni, odstają od światowej czołówki: oni tam sekwencjonują DNA, zderzają hadrony, a nasi profesorowie co najwyżej sprzęgają żuki na sztywno). Ale jest nadzieja. Awangarda polskiej nauki, zrzeszona w Akademickim Klubie Obywatelskim (imienia Lecha Kaczyńskiego, rzecz jasna) wystąpiła z apelem, żeby Państwo Polskie, rękami swoich instytucji (PAN, ministerstwa, Narodowe Centrum Nauki) finansowało granty na badania smoleńskie, to oni już im ten Smoleńsk zbadają dogłębnie i szczegółowo. Przez kolejne dekady, rzecz jasna.

    Ja już lata temu wymyśliłem, żeby powołać Uniwersytet Smoleński, taki prawdziwy, z wydziałami, katedrami, i tych wszystkich od pękających parówek, trotylu, sztucznej mgły i bomb termobarycznych tam zatrudnić, żeby sobie mogli we własnym gronie oddawać się swojej szajbie – dziwię się, że AKO tak powoli do podobnych wniosków dochodzi. Źle to świadczy o błyskotliwości jego członków, ale może pierwsze koty za płoty. Ja w nich wierzę.

    PS. Żeby wrócić jeszcze na chwilę do Ameryki Południowej: tam (w AKO) jest taka pani profesor archeomuzykologii (od instrumentów muzycznych ludów prekolumbijskich, fletni Pana i kultury Nasca). I ona analizuje dźwięki silnika Tu154 i na ich podstawie niezawodnie wnioskuje co się działo we wnętrzu samolotu. I opowiada o tym bez mrugnięcia okiem, zupełnie na poważnie.

  2. Michale, co do Mitora, już widziałem te pary nieprzyzwoitych owadów, ale nigdy bym nie pomyślał, żeby je puścić na szyny. Brak mi wykształcenia inżynierskiego.

    Ale poprawiam się. Produkcja rolnicza skłania mnie do myślenia nie tylko o konserwach ale i o dehydratorze. W Chinach są tanie, już od US$40. Tutaj niestety biegają w okolicach R$800 – i widzę, że w Polsce nawet dwa razy drożej. Ale przypomniałem sobie o zepsutym piekarniku elektrycznym (grzeje tylko z dołu i ma jakąś dziurkę), dziurkę powiększę, podłączę mini-wiatraczek, dorobię parę półek i będzie za biezdurno.

    Co do wróżenia na podstawie dźwięku silnika Tu154 – ona dostała ten oryginalny czy słuchanie któregokolwiek z nich już daje pojęcie o innych? Czy chodzi o nagrania z czarnej puszki, w którą zresztą Prawdziwy Polak nie wierzy?

    A tak w ogóle, to dziękuję za komentarz, jak już kiedyś mówiłem: nie ważne, na temat czy nie na temat, aby tylko nie było od rzeczy.

  3. Lata temu nie było Glińskiego. Teraz szanse są duże.
    Zwłaszcza, gdyby mu to podrzucić przez AKO.

  4. Nie tylko chciałbym ale zarazem muszę podpisać się wszystkimi sześcioma kończynami pod tą ejakulacją geniuszu Babilasa że „mechanizmy są uniwersalne, ale koloryty zawsze lokalne”. Bo jeśli ktoś to neguje, to znaczy że nic nie rozumie.

  5. Żeby już tak nie ejakulować nieustannie, teraz dla odmiany coś lżejszego, z życia tzw. sfer i celebrytów. Znany i lubiany serwis internetowy na literę P objaśnia swoich czytelników, że królowa Elżbieta II ma swój ulubiony świąteczny przysmak, którym są „placki z mielonego mięsa”, które to zresztą mięso przygotowuje się z wyprzedzeniem i przechowuje przez kilka miesięcy w spiżarni.

    Zaraz też gruchnął śmiech wśród czytelników (najwyraźniej jednak mądrzejszych niż portal), że przecież „mincemeat pies” nie mają nic wspólnego z mielonym mięsem (a tym bardziej psami) i są po prostu ciastkami z nadzieniem bakaliowym. Więc redakcja poprawiła na „mnice pies” (z literówką, ale żeby nic o mięsie nie było), ale tylko w jednym miejscu, bo dalej wciąż jest mięso mielone.

    Dobrze, że redakcyjni poligloci nie objaśniali, że „mince pies” to tradycyjna rosyjska
    собака из Минска, względnie niemiecki Münster Hund lub też hiszpański Perro de Hilary Minc.

    https://www.evernote.com/l/AAmmYC-8B4lAqppo4rh3oY63Wl8pYoRMILs

  6. Przeczytałem w Wikipedii, że w dawnych dobrych czasach w tych ciastkach faktycznie było mięso. Ale kilkumiesięcznego mielonego ze spiżarni to pewnie nawet Inuita by nie utrzymał.

    A właśnie, niedawno był dłuższy tekst o tym, że Centkiewicza „Anaruk, chłopiec z Grenlandii” to lipa, a problem jest już z imieniem bohatera, bo (cytuję): „anaruk” to w tłumaczeniu na polski połączenie niezbyt eleganckiego czasownika „srać” w trybie rozkazującym oraz zaimka „to”.
    https://www.tvn24.pl/magazyn-tvn24/anaruk-ten-chlopiec-nie-moze-sie-tak-nazywac,243,4207.

  7. Podobno każda jednostka samorządu terytorialnego będąca adresatem petycji, o ile owa petycja jest prawidłowo skonstruowana i zaadresowana, ma obowiązek umieszczenia jej na swojej stronie internetowej. Podobno. Dlatego właśnie miałem szansę zapoznać się z petycją pewnej pani adwokat, którą umieściła w sieci gmina Lubań.

    Zauważam, że opisane szczegółowo w załączniku do petycji skutki nieprzeprowadzenia pełnej intronizacji Chrystusa na Króla Polski są bardzo dla mnie (i, podejrzewam, większości czytelników tego bloga) bardzo korzystne(*), więc powinniśmy ze wszystkich sił jej przeciwdziałać, a najlepiej zająć ten tron czym prędzej kimś innym. Zwracam też uwagę na nienagłaśniany przez media głównego nurtu konflikt pomiędzy intronizatorami z 23 listopada a intronizatorami z 24 listopada.

    (*) – „Andrzej Duda […] w złym humorze, tak jakby nie pełnił już funkcji Prezydenta RP”, „Jarosław Kaczyński poszedł na podwórko i rozmawiał z ptakami i drzewami. […] w porze roku (jesiennozimowej), gdzie szybko się ściemnia Pan Jarosław Kaczyński zachoruje na chorobę psychiczną, a jego partia podzieli się na kilka części”, (siedzący na koniu trojańskim w przyczepie ciągniętej przez samochód terenowy) „Zbigniew Ziobro, który był bardzo zdenerwowany. Prawdopodobnie straci stanowisko”, „siedzibą Stolicy Apostolskiej będzie również Kraków, a pierwsze wybory papieża odbędą się w Licheniu.” – słowami nieocenionego Homera Simpsona, I wish God were alive to see this.

  8. Z wszystkich proroczych snów Michaliny najbardziej apokaliptyczny wydaje się ten: Polacy będą wracać ze Chicago do Polski nawet po 30 latach.

  9. Powrót Polaków po 30 latach z Chicago do Polski byłby dobrą wiadomością dla Chicago.
    Wszystko ma, prawda, dwie strony i trzeba dostrzegać pozytywy, a nie tylko, że musztardówka do połowy pusta.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s