No właśnie, ta skala. Media pęcznieją od tegorocznego nietoperzowego wirusa, a w zupełny mrok w nich (odliczając pisma, które można obrugać jako komuchowe) zapadają dobrze znane i od bardzo dawna rozpowszechnione wirusy religianctwa, ignorancji, antynaukowej fobii, egoizmu i obłąkanego handlu tym, co jednorazowe, ale nowe. I dlaczego „turystyką” nazywa się wystawianie na słońce brzucha w Turcji czy Tunezji bez minimalnego zainteresowania co to za kraj, w którym pożera się tanie śniadania i skąd wywozi się tanie chińskie ludowe pamiątki? Tak, mamy za złe Szwedom gdy przyjeżdżają do Szczecina, połykają polską Viagrę, spijają polskie wódki i zużywają polskie prostytutki, ale bardzo popieramy nasze wyloty na Maderę – a jeszcze lepiej do NYC, gdzie rodacy dorobią sobie na czarno, a przy okazji poznają urok Czarnych.
Od zawsze do wymiotów przywodzą mnie wsławieni talentami (ale nie myśleniem czy wiedzą) artyści, reklamujący co się da (i co im coś da), od mebli i „naturalnego” jedzenia do leków i polityków. Ale mówią, że przyjdzie Kryska na Matyska (nie znam ani pierwszego, ani drugiego, więc jestem tu bezstronny) i bawi mnie serdecznie brazylijski przypadek aktorki telewizyjnej Reginy Duarte. Talent niedyskutowalnej klasy, wsławiona wielu serialami. Prezydent Bolsonaro zaproponował jej, by objęła Specjalny Sekretariat Kultury, pomyślała trochę (podobno ponad 20 minut) i 4 marca objęła tę funkcję.
Nie minęły jeszcze dwa miesiące i prezydent półgębkiem (znanym jako „twitter”) powiadamia, że może się jej pozbyć. Popularna, owszem, jej 73 lata nie przeszkadzają w popularności, ale okazuje się, że taka nominacja przynosi na powierzchnię ukryte uprzedzenia – i tysiące protestują przeciw niej, bo komunistka, a inne tysiące dlatego, że faszystka.
A władcy lubią śpiew kanarka nie dlatego, że są muzykalni, ale dlatego, że lud uwielbia kanarki. A gdy przestaje uwielbiać, kanarka można oddać kotu, albo udusić.
Proszę autora o rozwinięcie wątku kanarka. Moje szczególne zaciekawienie budzi teza, że władcy lubią śpiew kanarka. Na jakich przesłankach została ona postawiona i czy na pewno stoi? Dziękuję z góry za odpowiedź i proszę o niekierowanie się znaną już Hammurabiemu zasadą: jakie pytanie, taka odpowiedź. Tylko jakąś inną.
Zaraz, zaraz, jedyne moje zwierzęce skojarzenie wiąże Hammurabiego ze słoniem, nie z kanarkiem. Czyżby on cośtam, czego mnie nie uczono?
Oczywiście, wątpliwość wyrażona w podtekście Twego komentarza jest słuszna, władcy lubią tylko chóralny ryk tłumu. I jeśli kanarek prowadzi do tego ryku, to i jemu coś tu się, że tak powiem, upiecze.
Skoro o władcach, to widziałem śmieszny filmik na którym widać jak w czasie wojskowej ceremonii w Porto Alegre oficerowie wysuwają do swego kochanego prezydenta łokcie, a cywile lgną i prawie padają do jego rączek. Opisuję to bo nie wiem czy twitter pozwoli to wyświetlić. Rzecz w tym, że wojskowi wierzą w wirusa, a prezydent nie, chociaż sędzina federalna nakazuje mu w 48 godzin dostarczyć wyniki testu na obecność wirusa, bo przynaglony przez sąd wysłał on jakiś medyczny bełkocik, że znajduje się assintomático w stosunku do wirusa. Ech, gdyby tak sądy mogły domagać się od rządzących zaświadczeń lekarskich, szczególnie psychiatrycznych…
Nawiäzanie do Hammurabiego jako znanego kodyfikatora byöo rzeczywiście trochę krypto i nawiązywało do jego wyświechtanych okulistycznych upodobań. Obawiałem się, że dostanę odpowiedź adekwatną do
pytaniawykroczenia.Natomiast moja ciekawość dotycząca źródła wiedzy o upodobaniach władców była jak najbardziej autentyczna. Bierze się to z pawłowskiego odruchu na pewniki. Widzę coś podane jako pewnik i budzi się we mnie przekora prowadząc do dociekliwości.
Co do egzotycznego prezydenta z kraju w którym zamieszkujesz to się nie wypowiem. Według moich skromnych przypuszczeń urząd prezydenta prowadzi do natychmiastowego zidiocenia natychmiast po objęciu i jest to obecnie zjawisko globalne. Ostatni, w miarę przyzwoity i sympatyczny, był w Urugwaju, ale nawet taki Mujica musiał się kiedyś skończyć.
AndSol (re: moje zwierzęce skojarzenie wiąże Hammurabiego ze słoniem)
Że oko za oko, a słonia za słonia?
Hammurabi ante portas.
Panowie, no co, to już sobie tych ludzi na H pomylić nie można?
Wróćmy może do źródeł, czyli do Chińczyków. Cesarz i słowik, ale w bajce Andersena, a nie we współczesnym przekazie chińskiej propagandy.
W tej bajce mały szary ptaszek pokonuje śmierć dzięki prawdzie, bo prawdą jest jego śpiew, a nie jakiś sztuczny wynalazek, który generuje masowe zachwyty popleczników…
Marku, bardzo sympatyczne skojarzenie. Może trzeba będzie nauczyć się wierzyć w bajki.
Skąd wzięły się bajki? Z niewiary w kit wciskany przez kler różnego autoramentu.
Andsol, moje imię prawdziwe to Marek, a ksywa – Jerg 😉
@mbabilas:
Skojarzenie nad wyraz słuszne.I sympatyczne. No offence intended ale mi przypomina boleśnie, że to co kiedyś nazywało się bredzeniem od rzeczy obecnie zwie się tworzeniem narracji. Adorno stwierdził swego czasu , że „nach Auschwitz ein Gedicht zu schreiben ist barbarisch”. Trawestując można spokojnie zaryzykować twierdzenie, że uprawianie czarnego humoru w polskim obszarze językowym po ostatnich wyborach parlamentarnych jest bezsensowne. Rzeczywistość płata figle, które jeszcze niedawno uchodziłyby za okrutne żarty.
Absurd też zmalał.