Bardzo śmiesznie wyszło z najnowszym ministrem edukacji z wyboru pana Bolsonaro. Dwóch pierwszych potrzebowało paru miesięcy, by wywołane przez ich niekompetencję (i być może przez inne polityczne zalety) skandale zmusiło ich wylot – ten drugi wyleciał do Stanów, gdzie miał mieć przepiękną pensję w The World Bank (ale może nie dostanie jej, bo coraz bardziej wokół jego nazwiska źle pachnie), a ten nowy jeszcze nie poministrował a już odpalił skandal wymiaru Mister.
W jego publicznie wiszącym cv było, że jest doktorem:
ale w odnośnym (argentyńskim) uniwersytecie zaprzeczono, by obronił tezę i został doktorem, a nawet, wręcz odwrotnie, napisali, że wyleciał ze studiów. No właśnie, jeszcze nie minister, a już wyleciał.
Brzydki, brzydki Internet, że pamięta i zachowuje takie detale. Bo teraz pan Carlos Alberto Decotelli da Silva już wcale nie pisze, że jest doktorem. A taki tytulik to przecież miła ozdoba nazwiska.
Maskarada, której uczestnicy przestają po jakimś czasie zauważać swoje przebrania, przysięgając, że noszą codzienny strój…