Sam proces z pewnością będzie bardziej zawikłany niż powieści Pereca i nie w głowie mi śledzić gdzie tam prawda a gdzie polityczne gierki. Mam za oczywiste, że zamach stanu przeprowadzony przeciw Dilmie Rousseff w 2016 roku (z powodu rzekomych nieprawidłowości administracyjnych) stworzył mechanizmy, które teraz będzie można użyć przeciw każdemu politykowi; praw jest tyle, wiele z nich jest tak niejasnych, że zawsze da się ukręcić bicz na adwersarza.
A piszę o tym, by podzielić się z rodakami (no, może nie z wszystkimi, a z tym niewielkim gronem, które mnie czytuje) uwagą, że choć ta afera dowodzi jak kruche są procedury demokracji, nie ma potrzeby wracać w marzeniach i planach do monarchii i oświeconego despotyzmu, bo doraźna naprawa instytucji może być relatywnie prosta. Być może przemyślenie pojęcia zespołowej odpowiedzialności by wyeliminowało wiele schorzeń obecnych instytucji.
Proszę zauważyć, że nie ma mowy zbiorowej odpowiedzialności. Chodzi o zespół tworzący wybraną administrację (jak to sensownie nazywa się w USA, bo przecież „rząd” to wybrana administracja). Mówię o zespołowej odpowiedzialności. Wicegubernator musi wiedzieć co poczyna gubernator. Jeśli nie podjął kroków do naprawy błędów, a przy niemożliwości tego nie złożył prośby o dymisję, automatycznie jest odpowiedzialny. I wszyscy ministrowie obejmujący swoje resorty („sekretarze stanowi” w wypadku systemu federacyjnego w Brazylii) przyjmując nominacje podpisują zobowiązanie do występowania przeciw nieprawidłowościom swoich kacyków – i zgodę na ponoszenie wspólnej odpowiedzialności przy zaniechaniu takich działań.
Myślę, że już w roku 1946 został doszczętnie skompromitowany argument „ja nic o tym nie wiedziałem”. Niewiedzą może bronić się człowiek, którego wykształcenie zatrzymało się na piątej klasie szkoły podstawowej. Każdy inny, obejmujący publiczne funkcje, powinien potwierdzić pisemnie, że jest odpowiedzialny za pozostawione bez zdecydowanych działań nieprawości ze swojego resortu. I kto by nie chciał takiego dokumentu podpisać, nie obejmowałby urzędu. Kropka.
Marzyciel.
@andsol
Czy postanowienia TK w sprawie aborcji nie wiążą się po prostu z deficytem budżetowym służby zdrowia?
Bo koszty badań prenatalnych itd.?
Jak inaczej tłumaczyć poltykę zdrowotną kraju środkowej Europy XXI wieku?
Cóż, wytłumaczeń jest cała masa, codziennie mądrzy ludzie w TV i i gazetach czy tam innych internetach dorzucają kolejne. Po prostu walki buldogów nie zawsze toczą się bez konsekwencji dla widzów, zwłaszcza w sytuacji nieco bardziej skomplikowana niż zazwyczaj.
Co do koncepcji Gospodarza – wydaje się, że nie ma konieczności jakichś odrębnych pism czy oświadczeń. Wystarczy odpowiednie umocowanie odpowiedzialności osób publicznych w przepisach prawa powszechnego. Z dokładnością do rozmaitych komplikacji (np. gwarancje niezależności samorządu, kwestie rozmaitych ciągłości w służbie publicznej i inne takie). Sama idea to oczywiście dobro i piękno.
@nowa: koszt badań prenatalnych nie jest oddalony od kosztu badania czy prostata jest bardzo powiększona. A laserowa operacja prostaty jest dwukrotnie droższa niż aborcja.
Nawiasem, jak byś ujęła innymi słowami niezrozumiały dla mnie zwrot „deficyt budżetowy służby zdrowia”?
Śledząc poczynania i losy bliskich i znajomych w Kraju wątpię czy istnieje jakaś „polityka zdrowotna”. Widzę zdarzenia losowe, przychylniejsze ludziom 1. z duzych miast, 2. mogących poczekać parę miesięcy, 3. mający znajomych lekarzy.
@s.trabalski – ah tak, nie chodzi o rewolucyjne rozwiązania prawne, ale o jakikolwiek mechanizm przypominający obejmującym nowe a ważne pozycje, że większe możliwości działań są nieodłączne od większej odpowiedzialności.
@haneczka: taki jak i Ty. Może dlatego uważnie Cię czytam, choć jedyna na świecie osoba pisząca krócej to Bralek.
Nie wiem, AndSolu, czy pogląd sugerujący, że wyrok TK mógł mieć na względzie poczynienie oszczędności na budżecie zdrowotnym państwa zasługuje na jakikolwiek komentarz. Muzykolodzy dawno już odkryli, że po niektórych akordach najlepiej brzmią pauzy. I podobnie, poniżej pewnego poziomu głupoty czy niegodziwości najlepiej chyba nie wdawać się w dyskusję.