Etos i Chimera

Widziałem recenzje, bardzo fachowe, mówią one, że dobrze oddana regresja i kontrgresja i przeniesienie i wyniesienie i coś tam jeszcze z fachowych terminów, a ja, prosty laik, bez kropli zainteresowania psychoanalizą, oglądałem zainteresowany Turcją, i dobrze mi z tym było.

Trochę podobnie jak z oglądaniem Moneyball, nie mam (i nie chcę mieć) pojęcia o baseballu, ale coś o jego świecie do mnie dotarło i było to ciekawe. Zresztą, w czołówce nic nie mówiono, że zastrzeżono dla wielbicieli Freuda, więc nie ma transgresji.

Osiem odcinków Etosu (Bir Başkadır) to dużo, ale po pierwsze, to wcale nie jest po 50 minut, bo można sobie odpuścić listę płac, a także kończące większość odcinków śpiewy ichniego Zenka Martyniuka, wiec nie jest tak strasznie, w szkole było gorzej, bo nuda była w odcinkach 45-minutowych. A tu uczenie się o innym świecie nawet szło ciekawie.

Oczywiscie, nie ma obowiązku, by wierzyć we wszystko, bo w ludowych oraz azjatyckich demokracjach szczere mówienie o myślach może skrócić o głowę, ale zrobili co się da, czyli z szacunkiem dla Boga, Honoru i Ojczyzny. I nie wyszła z tego reklama jakiejś morawieckiej ziobry. Ale dociera do widza, że zwarty program bóg-honor-ojczyzna to uniwersalna gwarancja psychozy na całe pokolenia i na całe prowincje.

A gdzie to wszystko było, w Europie czy w Azji? Ta część jest łatwa, Stambuł to największe europejskie miasto, ale od razu nasuwa się wątpliwość nas samych dotycząca. Nie będę przesadzał, europejskość Warszawy jest pewna, ale czy Polska to nie jest jak Pietrowna Anastazja, pół na pół Wódka i Azja? Naszą azjaturę ukryły miliardy od Unii Europejskiej, ale to na poziomie szos i mostów, do głów odmiana tak szybko nie dotrze. I chyba ów serial jest też o nas.

Niestety i nurek w Netflix nie chroni od natrętnego myślenia o covidzie. Wychodzę z filmu, wracam do eseju Jerzego Stempowskiego Chimera jako zwierzę pociągowe (mam w Esejach dla Kassandry, nie widzę tego dostępnego dla ludu w Sieci) – wracam po wielu latach, znowu zachwycony świeżością i trafnością myśli, ale tym razem, pod wpływem covida, myślę o przeróżnych teoriach zawartych w manifestach. Na przykład Moja walka. Prawie koronawirus. Nie miałby znaczenia gdyby kluczyk nie dopasował się idealnie do społecznego organizmu. Albo futuryzm. Przecież sztuka emanująca z Żoliborza spełnia wymogi Marinettiego: dinamica, autonoma, sintetica, alogica, irreale. Autor manifestu nie wspomniał, że pecuniarnia, ale to przyszło samo z siebie.

Kiedyś ksiądz proboszcz uczył mnie o grzeszeniu w myśli, mowie i uczynku. Zastąpię mowę pismem, bo replikacja jest dokładniejsza – no i mamy covid. Nie jest żywy (tak mnie uczono, choć poglądy mogą się zmieniać), ale trzeba go zwalczać, zupełnie jak zwalczano książki przez palenie. Jednak gdy jest pomysł, to znowu da się go zapisać i potem tylko czekać aż jakiś nietoperz przemieni słowo w uczynek.

Inaczej mówiąc: nie ma niewinnych bredni. Każda z nich, zapisana i powielona, jest groźna. Kiedyś dowiemy się jak drogo będzie kosztowała dezynfekcja IPN-u, Gazety Polskiej i TVP. Nie będzie łatwo, bo nietoperze poszły w las.

Jedna myśl na temat “Etos i Chimera

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s