– To krótkie? Zobaczymy, może pójdzie do numeru, na przedostatniej stronie jest trochę miejsca – powiedział naczelny i otworzył plik. Czytał z pół-uśmiechem ale gdy doszedł do ostatnich zdań, wyraz twarzy zmienił się.
– Nie ma mowy. Kto ci zamieści „Niespodziewany romans” jak ma na końcu „trwali objęci, oko w oko, udo w udo, siusiak w siusiak”?
– No, jak ci się nie podoba, to wyślę to do NIE…
– Kochany, nawet Urban by nie miał odwagi zamieścić tego. Dziś żadne postępowe pismo nie robi sobie jaj z gejów, borsuków i listy szanghajskiej.