Pamiętam, jak Niemcy wywieźli nas na początku 1940 roku, znalazłem się w deskami zabitej wsi w powiecie koneckim. Kupowałem coś w karczmie. Stała tam gromada chłopów, jeden perorował, a drudzy przytakiwali, kiwali głowami. Mówił tak: „Polactwo to źle rządziło, teraz Niemcy przyszli i będzie porządek”. Wprawiło mnie w osłupienie, że coś takiego jest możliwe w centralnej Polsce, mnie, chłopaka, który jakąś tam szkołę polską kończył, i uprzytomniłem sobie, że coś tu jest źle, jeżeli chłop polski w środku kraju może tak mówić. Wiem o udziale polskiej wsi w powstaniach, w walce o niepodległość, znałem chłopów czynnych w podziemiu w czasie okupacji, ale taka mowa, jak właśnie zacytowana, była na tyle wstrząsająca, że ją na zawsze zapamiętałem.
Czyli wtedy ci zacni, katoliccy mieszkańcy nadwiślańskiej krainy nie mieli nic przeciw oddaniu państwa w pacht Niemcom. A jakiś czas później, ich słynna ludowa mądrość przekonała ich, że dobrze będzie przekazać tę ruinę Mściwemu Kaczorowi i jego 40 pomocnikom.