Tadeusz Konwicki mrugnął z regału „Kalendarzem i klepsydrą”, a tam dużo wspominek o Dygacie. Na przykład ta:
Mój ogromny, dwumetrowy mistrz pędzi wściekle ulicą. Z trudem łapię go za obszerne poły jakiegoś dziwnego płaszcza,
– Stasiu, co się stało?
– Nienawidzę antysemitów.
– Przecież jeszcze wczoraj wymyślałeś na Żydów.
– Tak, ale dziś stałem w kolejce po cytryny.
– Pewnie się wierciłeś jak zawsze. Co cię spotkało?
– Jakaś staruszka powiedziała patrząc na mnie: ale ci Żydzi wszędzie się pchają.
Dygat nie Dygat, ale Waszemu Luli udalo sie przypiac zarzut o korupcje i go za to skazac, jak donosi HuffPost. Pani Rousseff sie nie udalo. Czy Twoim zdaniem jest to rowniez polityka?
Polityka, polityka
To nie jest żaden święty, odpalił kompletną głupotę gdy na dzień przed odejściem z rządu załatwił dla synów paszporty konsularne (szybko zostały unieważnione), pił za dużo, gadał improwizując a nie będąc geniuszem improwizacji. Ale żadne wieloletnie dochodzenia o korupcję w firmach synów nie znalazły czegokolwiek, żeby zrobić choć najmniejszy procesik – a sadzanie go za rzekome posiadanie jakiegoś mieszkania na plaży (należącego oficjalnie do jego partii), w których w ciągu wielu lat w czasie pobytów w Guarujá przenocował parę nocy, to kompletne kpiny z prawa i sprawiedliwości.
A jak przemnożyć rzeczywistą wartość owego mieszkania przez 100, to znajdzie się parę setek znanych polityków z prawicowych partii, którym rzeczywiście dowiedziono korupcję na taką skalę – ale ich procesy jakoś gubią się w sądach, a jak już dochodzi do rozprawy to adwokat oskarżonego przynosi zaświadczenie o bardzo ciężkiej grypie biednego polityka.
I polityka