Chodzi mi o cenną radę, którą pan Gulbinowicz dał temu kochanemu chłopakowi, Mateuszkowi, o działkach na wrocławskim Oporowie. Omówiono w prozie i memach tę historię jak bez kradzenia, tylko dzięki życzliwości kogoś Wiele Wiedzącego, zdobyć milion a może i wiele milionów – ale nikt (o ile wiem) nie zadał bardzo prostego pytania: a oprócz kochanego Mateuszka kto jeszcze został obłogosławiony taką wskazówką? Czy tylko i wyłącznie Mateuszek zasługiwał na tę wiedzę? I skąd była ona u pana Gulbinowicza?
Otóż jak dziś to widzę, zafajdanym obowiązkiem szanujących się dziennikarzy było w tamtym czasie dotarcie do mapy z lokalizacją tych miłych terenów i sprawdzenie kto, kiedy i za ile kupił (a potem być może sprzedał) sąsiednie działki. I potem kolejne pytanie samo by się nasunęło: czy tam też pojawia się to samo źródło wartościowych informacji?
A może jeszcze nie jest za późno na zadanie takich pytań? Bo krajowych dziennikarzy nie bojących się zadawania pytań jest jeszcze trochę. Z redakcjami może być inaczej, ale minęły czasy gdy wszystko zależało od naczelnego.
Czy jest ktoś chętny do stawiania stówy na możliwość, że tam nie ma żadnych skandali i prawne akty promieniują jasnością i uczciwością?
Oto pytanie dla OKO.press…
Widzę, że chętnych nie ma. Ja też nie postawię ani złotówki.
Związki Gulbinowicza z rodziną pinokia znane są nie od dziś. I co? Najwidoczniej służby dominują i zastraszają. Kto dziś ośmieli się wspomnieć o Pati Koti, dziewczynie mafii?
Dlaczego książki Tomasza Piątka o Morawieckim, wychodzące w przyzwoitym nakładzie, nie są komentowane w mainstrimowych mediach?
@Marek: moim wpisem sugeruję, że właśnie zatrzymując się na powiązaniach rodziny Mateuszka pominięto wątek mogący prowadzić do o wiele większego skandalu: ile innych osób miało podobne złotodajne (nielegalne) informacje i kto je poprzez biskupie pałace w istocie rozprzestrzeniał.