Wyobrażam sobie, że po każdym ich spotkaniu Putin skręcał się ze śmiechu w śrubkę i wypełniał go dobry humor na parę dni. No i białoruski pajac zabawnie macha kończynami, ale czy rozumie, że w potrzebie (lub z kaprysu) może zostać zamieniony na figurkę z soli?
2. Przywoływane ad nauseam podobieństwa Hitlera i Putina pomijają to, że dopóki wierne, elity Trzeciej Rzeszy nie znikały bez powodu wraz z rodzinami (Röhm był z elity, ale wierny nie był zbytnio). Popadnięcie w niełaskę nie prowadziło do obozu koncentracyjnego, co więcej, zgodne świadectwa usługujących mu mówią, że był dla nich prawie zawsze grzeczny, uprzejmy i życzliwy.
3. W jednym z niedawnych artykułów Jacek Pałasiński pisze o książce „Before Evil: Young Lenin, Hitler, Stalin, Mussolini, Mao, and Kim” Brandona Gauthiera. Owszem, szukanie w okresach dzieciństwa zaczepienia wektorów, które poniosły w dal słynnych ludzi może być niesłychanie ciekawe i pouczające (vide gruba książka „Wowa, Wołodia, Władimir. Tajemnice Rosji Putina”), ale intensywność poszukiwania czegoś wspólnego u bardzo złych ludzi, wybierając tych, co byli w wielkich krajach i rządzili, wygląda na stratę energii bez ważniejszych efektów.
Ten trend jest bardzo stary, nawet starszy niż odkrycia Arendt o „banalności zła” (co od wieków było do wyczytania i oglądania) i zawsze prowadzi do bezradnego rozłożenia rąk: „w złej rodzinie łatwiej zostać złym, ale i w dobrej może to się zdarzyć”.
To już lepszą psychologię stosowaną znał Herod, bo wiedział, że każde miłe dziecię może mu przynieść koniec.
4. Nawet gdyby były twarde dane, że nieszczęścia społeczne przynoszą głównie ludzie ze złych rodzin, niewiele by to było warte, bo tak na moje wyczucie rodzin naprawdę wartych tej nazwy (rozglądając się po krajach, czasach i znanych nam kulturach) nigdy nie było zbyt wiele.
A mechanizmów wzmacniających psychozy jest bez liku: hipokryzja rzekomych autorytetów politycznych i religijnych, absurdalność systemu nauczania („siedź cicho a potem staraj się być najlepszy” – choć są jakieś Finlandie, które dzieci nie torturują w ten sposób i mają dla nich szacunek), upychanie dążeń indywidualnych ku posiadaniu i posiadaniu i posiadaniu, feudalne relacje między płciami…
5. Nagłe odkrywanie złowrogiego genu wielkorosyjskości u pewnej nacji i przypisywanie mu ogłupienia obywateli Rosji nie jest nic a nic wiązane z epidemią, która niedawno opanowała bardziej oddalony kraj, a przejawiała się obłąkanym rykiem tłumu, co w zapisie oddawano jako „America first”.
Fakt — jeśli istnieje taki gen, to podobno dzielimy go wszyscy wraz z szympansami, tylko u bonobo jest w większości recesywny.