Suszenie rąk przed serwem czyli krótka pamięć internetu

Wydaje się, że w Polsce „Star Trek” nie został Gwiezdną Wędrówką, lecz przyswojono nazwę w angielskiej wersji. Po portugalsku przełożono ją na „Jornada nas Estrelas”, Podróż do Gwiazd i zwrot wszedł także do opisów sportowych jako sposób serwowania w siatkówce. Podobno Bernard Rajzman go wymyślił w czasie Olimpiady w Los Angeles w 1984 roku. Chodzi o posłanie piłki tak wysoko jak można, bo spadając w polu przeciwnika może mu przyczynić wiele przykrości.

Gdy grał w brazylijskiej drużynie, kibice bardzo się cieszyli gdy serwował i często cieszyli się zasadnie. Wiele punktów przysporzył (dodajmy, tak jak Bernardo Rezende jego serwem zwanym „Podróż na dno morza”), ale ekipa z owych lat została zapamiętana jako „pokolenie srebrnego medalu”, bo zdobycie złotego jakoś im nie wychodziło.

Czemu, ach, czemu? – zastanawiali się kibice i pewną sugestię tu podsunę, ale najpierw opowiem co wyczytałem o dalszych losach pana Rajzmana, bo zainteresowało mnie gdzie po latach ląduje ktoś, kto wybierał się aż do gwiazd.

Więc w zasadzie, jak na człowieka mającego 62 lata, a nie mającego wykształcenia czy innych talentów, o których Wikipedia chciałaby pisać, ma się nieźle. Gdy przestał grać, wdał się w latach 90-tych w politykę. Zaczął wysoko, ale pod nienajlepszą gwiazdą, której imię było Fernando Collor. Był u niego szychą od sportu, potem, po impeachment Collora zjechał na posła stanowego w stanie Rio de Janeiro, a potem i z tego sportu odpadł. Ale zdołał się zaczepić w Brazylijskim Komitecie Olimpijskim i znowu jeździł na olimpiady, ale nie musiał biegać po boiskach.

Niestety, półtora roku temu został zwolniony w owym komitecie z funkcji dyrektora relacji międzynarodowych, czyli przestał otrzymywać miesięczną pensję 45 tys. reali. W złotówkach to niezbyt odmienna liczba.

Myślę, że proszenie krewnych o wsparcie nie grozi mu w przyszłości, bo jeśli przez parę lat dostawał lekko licząc po pół miliona, to czuję, że zdołał czule uciułać parę milionów i jakoś sobie będzie radził.

Na przykład oglądając stare nagrania jak to przygotowuje się do serwu. Zawsze w ten sam sposób. Staje przy poprzeczce z ręcznikami, na której widać nazwę marki – marka znana, ręczniki średniej jakości, ale siatkarza zadowalają, bo bardzo starannie i długo ociera się z potu, tak długo, że czasami sędzia daje znak, że albo weźmie się do serwowania albo zrobi to za niego drużyna adwersarzy.

Było tajemnicą poliszynela, że za wybór tego sztafażu dostawał nieprzyzwoicie wysokie kieszonkowe, a tak duże, że było raczej walizkowym. A niczego kolegom nie odpalał, więc oni tak byli tym wkurzeni, że odwzajemniali się jemu w grze (czytaj: nie dasz kasy, nie dostaniesz piłki) i nastrój był taki, że tylko cudem zostali znani jako pokolenie srebrnego medalu, bo mogło się skończyć na pokoleniu kamienia łupanego.

Czemu nie potrafię znaleźć na ten temat żadnej wzmianki w Sieci? W wymyślaniu hipotez mam trochę wprawy, więc zacznę od najprostszej: nie umiem szukać. Następna: świętości nie szargać, przecież ten człowiek jest w International Volleyball Hall of Fame w Massachusetts. Kolejna: adwokaci od sportu dbają, by żadne niesprawdzone wieści o sportowcach nie zatruwały szlachetnych igrzysk i ich otoczki. I jeszcze jedna: przecież to takie starocie, że kto by to spamiętał.

Tak czy inaczej, jeśli ktoś mi powie, że w Sieci można wszystko znaleźć, brwi mi się wzniosą ponad czaszkę i zaskoczony wydukam: „azaliż?”

9 myśli na temat “Suszenie rąk przed serwem czyli krótka pamięć internetu

  1. Andsolu, trzecia mozliwosc wydaje sie najbardziej prawdopodobna – opublikowanie takiej tajemnicy poliszynela w sieci moglo grozic piszacemu procesem o znieslawienie.
    Staroci w sieci jest juz tyle, ze filtrowanie wg daty wrzucenia staje sie koniecznoscia, by nie natknac sie niechcacy na zdezaktualizowane wiadomosci i dokumenty (czesto niedatowane).
    Z drugiej strony mam wrazenie ze w sieci (czy moze chodzi o google) mozna znalesc coraz mniej. Jeszcze do niedawna potrafilam znalesc rzeczywiscie trudno dostepne informacje. Ostatnio – gdy chodzi o trywia, wyszukiwarka odgaduje i „dopowiada” w sposob wrecz zaskakujacy to czego chcialam poszukac (chyba analizujac inne otwarte okienka lub poprzednie wyszukiwania tej samej sesji), ale chcac zajrzec glebiej trudno mi sie przebic przez chlam.

  2. Jest jeszcze jedna możliwość, nazwijmy ją możliwością czwartą. I ponurą. Jest prawdopodobne, że wszystko Ci się pomieszało i porównujesz swoją „false memory” z wynikami wyszukiwań w internecie. False Memory Syndrome jest wbrew pozorom bardzo rozpowszechnionym fenomenem. Ja np. przegrałem zakład z moim synem bo wyznaczyłem datę oglądania pewnego filmu z dokładnością co do miesiąca. Byłem pewien bo dokładnie pamiętałem wszelkie okoliczności, a te pamiętałem z fotograficzną dokładnością. Wszystko pamiętałem: w jakim kinie, jak byłem ubrany, jaka była pogoda, z kim byłem. Wszystko. Nawet pamiętałem jaka muzyka była grana w kinie po zaciągnięciu kurtyny i zapaleniu świateł. Wryło się na zawsze.

    Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że w moich wspomnieniach oglądałem ten film 6 lat przed jego premierą, z kimś, kogo wówczas nie mogłem znać.

    Kiedy przed laty na polskiej wsi lubuskiej odwiedzili nas potomkowie niemieckich właścicieli posiadłości ( a odwiedzili w jakieś 20 osób, cały klan) to zabrali ze sobą urodzoną w 1927 roku prababcię. Miała 18 lat w 1945 roku i wszystko doskonale pamiętała, Co było w którm pomieszczeniu, gdzie świętowano, co się kiedy zdarzyło. Mimo podeszłych lat miała doskonałą pamięć. Wszystko rozpoznała, wszystko. Nawet stare meble nabyte przez nas i przywiezione z Berlina rozpoznała.

    Tak to funkconuje. Jest ogromna literatura na temat FMS. Poguglaj sobie np. co się zdarzyło w Västerås (Västerås case, Sweden). Albo poszukaj jak to się skończyło dla pana nazwiskiem Kenneth C. Olson.

    Zgroza.

  3. @telemach, w istnienie zjawiska wierzę, a wiarę wzmacnia Sieć. A potrzebę zdrowego dystansu nie tylko do szczegółowo zapamiętanych zdarzeń ale i do ich realności zachowuję z powodu paru widzeń, które miałem jako dziecko. Może zresztą to niedobrze, że nawet w owym okresie miałem tyle sceptycyzmu w sobie i rozumiałem, że nie mógł mi się pojawić na Wigilię na balkonie śliczny anioł w zbroi na koniku na biegunach. Gdybym mniej w swoje oczy wątpił i rozwijał naturalne zdolności widzenia poza-rzeczywistego, może od dawna bym już słynął jako uzdrowiciel albo prorok albo naciągacz.

    Ryzyko źle zapamiętanych serwów tego siatkarza? Jest, czemu nie, a po co będę się upierał. Rzecz jest do sprawdzenia, z pewnością zachowały nagrania z meczami z owego okresu. Ale jest tu pewien meta-problem: a jeśli Sieć też cierpi na FMS?

  4. Widzę, że przydarzył się mi pleonazm, w zwrocie „widać nazwę marki”, bo „widać markę” by wystarczyło.

  5. Cytując klasyka: o ile uboższe byłyby nasze wspomnienia, gdybyśmy mieli się ograniczać tylko do tego, co się naprawdę wydarzyło.

  6. Falszywe wspomnienia mialam dwukrotnie (syndrom to moze za mocne), chyba byly to bardzo realistyczne sny ktore pomylilam potem z rzeczywistoscia. Ale wolalabym nie zakladac ze kazdy fakt ktorego nie znajduje w sieci nigdy nie zaistnial.

  7. Michale, Twój cytat skłania mnie do powtórzenia mojej śpiewki, którą często powtarzałem studentom: „pamiętasz jak kiedyś udało ci się zrobić coś wyśmienitego? Śpiew, obrazek, publiczne wystąpienie, wyśmienity żart? Na pewno pamiętasz gdzie i kiedy i przy kim. Spróbuj odnaleźć świadków – okaże się, że nie pamiętają tego wcale, albo przeinaczone, albo w ich wspomnieniach to chyba oni tak ładnie wystąpili. Przyjemne emocjonalne wzmocnienie to jak dużo większa ostrość w aparacie fotograficznym.”

    Oczywiście wypieranie niemiłych zdarzeń to rewers tego samego zjawiska. Bo kto by chciał zachować szczegóły tego jak wyrzucił psa przez okno, kopnął staruszkę czy ukradł mamie jej ostatnią stówę.

    Ale dziwi mnie zapominanie zdarzeń niby neutralnych. Myślę o czymś powiązanym z tym wpisem – z ręcznikami i potem. Miałem tylko jednego przyjaciela, który ćwiczył dżudo, więc nie miałem jak zrobić transferu wspomnień między osobami. Opowiedział mi w owym czasie o tym, jak po treningu podszedł do niego kolega z grupy i poprosił o pożyczenie ręcznika. Miał wyjaśnić: „nie będę się kąpał, tylko wytrę pot”.

    Wiem, że mam większą łatwość do wymyślania rzeczy głupich niż mądrych, ale czegoś tak bzdurnego nigdy w życiu bym nie wymyślił. Gdy nie tak dawno temu, czyli po wielu latach, przypomniałem mu to przy okazji rozmowy o znanych nam z Wrocławia półgłówkach, nastawał on, że nigdy o tym nie słyszał. Stawiałbym więcej na to, że on zapomniał, a nie, że ja poprzestawiałem klocki.

    Zupełnie inna historia jest z pewną damą z fb, która rozgłasza, że ponawiam prośby, by wejść do jej kręgu znajomych i że wysyłam jej listy miłosne, ale ona ich nawet nie czyta i wyrzuca. Pierwsza część jest łatwa do zrozumienia, algorytmy fb też mi mówią, że ona mnie zaprasza do grona znajomych, ale z listami miłosnymi zastanawiam się czemu nie mam ich kopii? I skąd ona wie, że były miłosne, skoro wyrzucała przed czytaniem? Ale jak ktoś nauczy się zaplatać przez wiele lat, to mu (czyli jej) takie sploty pamięci tworzą się bez wysiłku.

    Nie było by w tym niczego ciekawego, ale podobno wśród jej przyjaciół są kandydaci do jazdy do Brazylii, by za dręczenie jej obić mi mordę. Nie wyobraziłbym sobie, że od Tajnych Służb Ziobrzańskich są dla mnie groźniejsze jakieś mitomanki.

  8. No właśnie chciałem potwierdzić w pełnej rozciągłości. Patrząc wstecz na moje życie pamiętam jakieś pojedyncze epizody, wcale nie szczególnie dramatyczne czy emocjonalne – podczas gdy całe lata czy wręcz dekady nikną pod patyną czasu. Dlaczego akurat te, a nie inne – nie potrafię wyjaśnić. Zastanawiałem się też, czy to źle, czy wręcz przeciwnie, dobrze – ale nie potrafię sobie dać jednoznacznej odpowiedzi. Chyba dobrze, ale to intuicyjne, a nie wykoncypowane.

  9. Bo pamięć, jak mawiał ten, no ten, jak on się nazywał, mam na końcu języka, jest, prawda no tym, tym….
    Właśnie.
    Erudycja wsparta amnezją jest nie do pobicia.

Dodaj komentarz