Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi”.
Gdyby bowiem była tylko jedna zmienna, do szczęścia (czyli do maksymalnego celu) jakoś by się dało dążyć. Ale przy dwóch zmiennych to na ogół nie udaje się. Jak mówi lud: albo rybka, albo ogonek.
Bardziej konsekwentne jest to, co Bardzo Bogaci Ludzie robią, czytają tylko, żeby uczynić Ziemię sobie poddaną – razem z wszystkim, co tam jest napłodzone. Ze zwierząt pełzających a także dwunożnych. Czyli poprawne, ale połowiczne interpretowanie Księgi.
Inna połowiczna próba była mniej udana. Jan z Leidy dbał tylko o część dotyczącą zaludniania i całkiem konsekwentnie przyjął do małżeńskiego łoża 16 żon. I nie pomogło obwołanie się Królem Nowej Jerozolimy; wprawdzie zaludnianie miało trwać krótko, bo koniec świata był tuż-tuż, ale kandydatów nie brakowało, było tam 2 tys. mężczyzn i koło 5 tys. kobiet. Nawet bez analizy matematycznej widać, że nie każdy mógł mieć 16 żon. I może dlatego rzecz się rozpadła, a ściślej mówiąc wróciła pod władzę katolików. No i dziś w Münster nie ma królestwa anabaptystów oraz energicznego zaludniania zgodnego z częściowym rozumieniem Księgi.
Cóż, cała historia Jana z Leidy jest mi dość dobrze znana, a to za sprawą Le prophète Meyerbeera. W odróżnieniu od innych oper (nie tylko tego) kompozytora, które z bardzo szeroko rozumianą rzeczywistością mają niewiele wspólnego (np. akcja L’Africaine, jak sama nazwa wskazuje, dzieje się w Indiach), twórcy mając za tworzywo zupełnie historyczne postaci nie dopisali im ahistorycznych interakcji i dialogów – choć oczywiście, jak zwykle z współczesnymi inscenizacjami bywa, należy oglądać to wpółprzymkniętym okiem i z częściowo wyłączonym mózgiem.
Ale ja w zasadzie nie o tym chciałem. Ciekawe w tej historii jest to, że walkę z anabaptystami podjęli solidarnie (niemal ramię w ramię) i katolicy i protestanci. Hate makes strange bedfellows. A cesarz Ferdynand I wnikliwie przestudiował ich doktrynę, a zwłaszcza obyczaj powtórnego chrztu, i wykoncypował sobie, że doda do tych rytuałów chrzest trzeci, polegający na głębokim i długim zanurzeniu delikwenta aż do momentu, w którym nie będzie już dawał żadnych znaków życia.
Tak, na mnie też ta współpraca katolicko-protestancka wywarła spore wrażenie. Nieczęsta to jedność działań pod nieco odmiennymi sztandarami. No, może zawsze ich wiązało to, co dziś delikatnie nazywamy antysemityzmem, a było obłąkaną nienawiścią do Żydów.